niedziela, 11 stycznia 2015

5 - On mieszka w Los Angeles.

Właśnie minęło Boże Narodzenie. Naprawdę zbliża się koniec roku 2005. Niedawno zdążyłam też skończyć 18 lat. W sumie to jestem stara. Został mi jeszcze jeden semestr nauki. I koniec. Kim ja będę w przyszłości? Gdzie pójdę na studia? Czy w ogóle na nie pójdę?
- O czym tak myślisz? - zapytał Tony. Byliśmy w parku, na spacerze.
- O przyszłości.
Zaśmiał się.
- Nie musisz teraz o tym myśleć, Cam. - chwycił moją dłoń i my naprawdę trzymaliśmy się za ręce.
- Jak nie teraz to kiedy?
Ścisnął nasz uścisk.
- Myślę, że masz czas.
Szliśmy w ciszy, ale takiej bardzo komfortowej ciszy. Mogłabym tak chodzić godzinami, po prostu koło niego.
Poczułam nagle jak ciągnie mnie za rękę w jakimś konkretnym kierunku.
- Musical – powiedział.
- Co?
- Musical – zerwał kartkę z jakiegoś słupa i podał mi ją. - Może pójdziemy?
To nie było zaproszenie na musical. To było zaproszenie na casting do musicalu. I wtedy pojawiło się w mojej głowie wspomnienie z przeszłości, jak to kiedyś uwielbiałam grać i chciałam zostać aktorką. Zawsze grałam główną rolę w szkolnych przedstawieniach i wszystkim to się z niewiadomych przyczyn podobało. Ale potem przyszłam do nowej szkoły i ta radość gdzieś zanikła, nie chciałam występować przed tymi ludźmi, nie chciałam, żeby mnie widzieli. I gówno wyszło z tego bycia aktorką.
- Coś nie tak?
Nie, Cam, nie pójdziesz na to, nie zapiszesz się. To musical, tu oprócz gry aktorskiej potrzebny jest śpiew. Nie umiesz śpiewać.
- Chciałam kiedyś być aktorką – powiedziałam, tak po prostu.
Tony spojrzał jeszcze raz na ulotkę, a potem na mnie.
- To idź na casting!
- Nah, to musical.
- I?
- I tu trzeba umieć śpiewać.
- Niekoniecznie. Masz tu podzielone na role, przy których musisz umieć śpiewać i przy których nie.
Przyjrzałam się i pomyślałam co to musi być za durny musical, że główna bohaterka nie musi umieć śpiewać. A może to jakiś znak?
Pójdę tam.
Nie, nie pójdę.

- Casting 20 stycznia. Zaprowadzę cię – i nie czekał na moją odpowiedź, znów splótł nasze dłonie i szliśmy w ciszy, wyglądając przy tym jak para, którą nie jesteśmy.
Mam jakieś dziwne życie.

(...)

Zbliżał się Sylwester, a ja jak zwykle nie miałam planów. Liczyłam, że Tony coś wymyśli i ogólnie – że spędzimy ten dzień razem, tak jak to na paro-nieparę przystało. Dzień przed Sylwestrem powiedział, że mam przyjść do skateparku.
Spóźniłam się na autobus, więc poszłam pieszo. Była dziś naprawdę śliczna pogoda. Po drodze zgarnęłam kawę ze Starbucksa i zaczęłam się zastanawiać, co chce mi powiedzieć Tony.
O, Phil.
Chwila.
Nie.
Co.
Przy wejściu do sklepu po drugiej stronie ulicy stał... Nie. Nie Phil. Jakiś podobny gościu o ciemnej karnacji, identycznych okularach, który właśnie przypadkiem patrzy na mnie i...
Coś mi przerwało. Pisk opon i klakson. Gwałtownie odwróciłam głowę, żeby zobaczyć, że tuż przede mną zatrzymał się samochód. Zamarłam.
- Uważaj jak łazisz! - krzyknął.
On naprawdę mógł mnie rozjechać. - Ja... Przepraszam. - byłam totalnie zdezorientowana, przestraszona. Odwróciłam głowę w stronę sklepu, przy którym stał Phil. Znaczy... To nie mógł być Phil. Poza tym już go tam nie było. - Przepraszam – powtórzyłam i ruszyłam z powrotem w stronę skateparku.
Dlaczego tutaj miałby być... Zaraz. W moich uszach momentalnie rozbrzmiało jedno piękne zdanie, które pewnego dnia padło z ust Bruna:
„Też mieszkam w Los Angeles.”
„Też mieszkam w Los Angeles.”
„Też mieszkam w LOS ANGELES.”
I przecież zakłada wytwórnię, no i Phil przecież trzyma się z nim, no i...
Phil tutaj mieszka. A z nim Bruno. Bruno. On mieszka w Los Angeles. Ja też mieszkam w Los Angeles.
Dobra, co z tego? – próbowałam wmówić sobie, że to nic jak spotkam Bruna, bo przecież jest Tony, ale Bruno... Był w pewnym sensie jakąś częścią mojego życia.
W mojej głowie pojawiło się pełno wspomnień sprzed kilku miesięcy. Jak się poznaliśmy, jak chciał, żebym zapaliła, jak wepchnął mnie do wody... To dziwne uczucie, gdy tylko był koło mnie i ten ogromny zawód, gdy dowiedziałam się jaki jest. To moje szybko bijące serce, gdy ze mną zatańczył. Ten moment, gdy wyniósł mnie z wody. I ten jego śpiew, cudny śpiew, o którym nie potrafię zapomnieć...
- Cześć – zanim się obejrzałam, byłam w skateparku. Tony podszedł do mnie i ucałował mój policzek.
- H-hej...
Okej, to jest moje życie. Tony jest moim życiem. Kocham go. I chcę spędzić z nim ten dzień. Nie mam zamiaru myśleć o Brunie ani o Philu. Jestem teraz z Tonym.
- Co chciałeś mi powiedzieć?
- Masz plany na Sylwestra?
Czyli jednak chodzi o Sylwester. Spędzę z nim Sylwestra! Kocham swoje życie.
- Nie – uśmiechnęłam się i usiadłam na rampie. On zrobił to samo.
Tony sięgnął do tylnej kieszeni swoich spodni i wyciągnął z niej dwa kawałki papieru.
- Trzymaj!
- Co to?
- Wejściówka.
- Na co?
Spojrzałam na kawałek papieru.
Czy on zabiera mnie do pięciogwiazdkowego hotelu, gdzie organizowana jest zabawa sylwestrowa i będziemy tam razem tańczyć i O MÓJ BOŻE.
- Tony... Ja...
- Zgadzasz się?
I jedyne co w tym momencie byłam w stanie zrobić to go przytulić. Jutro będzie najwspanialszy dzień mojego życia.


A więc już 5 rozdział :o chciałabym wam podziękować za te wszystkie komentarze i wyświetlenia! To miłe, że komuś się podoba :) Mam nadzieję, że nadal moje opowiadanie będzie ciekawe XD
Kocham i całuję xx
Komentujcie wciąż :)

4 komentarze:

  1. To był Phil! Haha :P Uch jestem ciekawa, co się wydarzy na tym Sylwestrze :D
    Czekam, czekam, niecierpliwie czekam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja czekam bardziej niecierpliwie niż Glove i mam nadzieję,że kiedy jutro się obudzę to BĘDZIE KOLEJNY ODCINEK!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeeej Bruno to jej zawrócił w głowie, nie mogę się doczekać kolejnego! :* Najniecierpliwiej :D

    OdpowiedzUsuń