poniedziałek, 9 marca 2015

18 - Lubię cię, Cam.

Kolejny tydzień zleciał szybko. Wydarzyło się jednak pełno wspaniałych rzeczy. Właściwie prawie ciągle spędzałam czas z Brunem. Zapoznałam go też z Caroline, która stwierdziła, że nie jest taki zły. Emily też zmieniła do niego swoje nastawienie. To chyba dzięki tej sytuacji z parku. Matt też go polubił. I Lucy! Wszyscy. Tylko nie Sam.
Sam ciągle patrzył na niego z pewnego rodzaju nieufnością, zawsze mówił mi, że boi się o mnie. Przez to ostatnio często się kłóciliśmy. Nie potrafiłam zrozumieć co mu nie pasuje w Brunie.
- Okej, kochani, został tydzień do naszego przedstawienia, więc naprawdę, należy się spiąć i dawać z siebie więcej niż zazwyczaj! - Mark zaklaskał w dłonie.
- Jest ostatnio zdenerwowany – rzucił Bruno i podał mi puszkę Coli, za którą mu podziękowałam.
- Nie dziwię mu się. Ja też jestem.
- Nie ma czego się bać, Cam. Jesteśmy w tym razem – mrugnął do mnie, a ja tylko uśmiechnęłam się.
- Hej! - przywitała się z nami Lucy, a zaraz po niej Sam. Lucy usiadła naprzeciwko nas, a Sam postanowił, że wepchnie się pomiędzy mnie a Bruna.
Przewróciłam tylko oczami i dopiłam swoją Colę.
O, tak na marginesie – po randce Lucy i Sama póki co nic się nie zmieniło. Przynajmniej tak myślę i tak mówiła Lucy.
- Może wyskoczymy gdzieś razem po próbie? - zapytał Bruno, rozglądając się po przyjaciołach i po chwili zatrzymując wzrok na mnie.
- Jakoś nie mam ochoty – mruknął Sam.
- Huh, no oczywiście – szepnęłam. - Z chęcią gdzieś pójdę – dodałam po chwili.
- Bruno! Camila! Wasza kolej! - usłyszeliśmy głos Marka.
Odegraliśmy wszystkie sceny, dochodząc do tej ostatniej, gdzie się całujemy (choć tak naprawdę się nie całujemy, zrobimy to dopiero, gdy odbędzie się przedstawienie).
-
Gdybym wiedział, że wrócisz, nie zrobiłbym tych wszystkich rzeczy – mówił Bruno, po czym chwycił moją dłoń i spojrzał mi w oczy. Tu zwykle kończyliśmy. Po prostu schodziliśmy z tej sceny. Ale nie dziś. Bruno zbliżył się i ja też. Chwilę po prostu patrzyliśmy się na siebie i słuchaliśmy naszych oddechów. Jednak Bruno nie chciał na tym poprzestać. Zrobił jeszcze jeden mały krok do przodu, a jego usta były tak niedaleko moich...
- Okej, więc teraz nasz układ – poczułam, że ktoś chwyta mnie za ramię i tym samym odciąga od Bruna. O, oczywiście. SAM.
Zmierzyłam go wzrokiem i zeszłam ze sceny.
- Sam działa mi na nerwy – powiedziałam z uśmiechem na twarzy, gdy usiadłam koło Lucy.
- Dlaczego?
- Ma coś do Bruna. Ciągle coś do niego ma.
- Daj spokój, po prostu się martwi. Wiesz jak to było jeszcze dwa miesiące temu...
- No właśnie. Dwa miesiące. Przestańcie do tego wracać. Przecież wiesz, że Bruno jest inny.
Lucy wzruszyła ramionami. Nie chciałam się z nią kłócić. To oczywiste, że będzie bronić Sama. W końcu się jej podoba.
Gdy próba dobiegła końca pożegnałam się z Lucy i olałam Sama, bo jestem dziś na niego wkurzona. Bardzo wkurzona. Stanęłam przed budynkiem i po chwili dołączył do mnie Bruno, podrzucając kluczykami od samochodu.
- Więc masz ochotę gdzieś dziś pojechać czy odwieźć cię do domu?
I właśnie miałam odpowiedzieć, gdy ujrzałam znajomą twarz. Jakaś dziewczyna siedziała zapłakana na ławce i właśnie rzuciła swoim telefonem o ziemię. Nie znałam jej może aż tak dobrze, ale jednak chciałam dowiedzieć się co się stało. Wyglądała koszmarnie.
- Ashley? - powiedziałam i podeszłam do niej.
Dziewczyna podniosła głowę. Miała opuchnięte oczy i lekko rozmazany makijaż.
- Co się stało? Znaczy wiem, że nie znamy się za bardzo i może nie powinnam pytać, ale...
- Camila, prawda? - przerwała mi. - Myślę, że mogę ci powiedzieć. Tony to dupek. Tony to... - i rozpłakała się na nowo. - Wyjechałam ostatnio i nie miałam z nim kontaktu. Wróciłam i on... I on... No właśnie, świetnie! Idzie tu! - wrzasnęła na końcu, więc ja odwróciłam się.
To niemożliwe.
Tony właśnie obejmuje Madeline.
Gorszego połączenia już nie mogło być.
Gdy tylko jakaś dziewczyna nie jest z Tony'm w stałym kontakcie to zmienia ją. Jak rękawiczkę.
- Jest jeszcze większym gnojkiem ode mnie – mruknął Bruno.

(...)

Mijały kolejne dni, które spędzałam w towarzystwie Bruna. Wszystko wydawało się po prostu idealne. Uwielbiałam spędzać z nim czas, uwielbiałam jego uśmiech, uwielbiałam, gdy zabierał mnie do skateparku i uwielbiałam... Jego.
Lubiłam zastanawiać się jak dziwna jest nasza historia. Jak z dupka i idioty stał się moim...
Nigdy nie potrafię znaleźć odpowiedniego słowa.
Przyjacielem?
Nie, ponieważ, gdy jestem z przyjaciółmi nie mam tego dziwnego uczucia w brzuchu. Gdy przyjaciel dotknie mojej skóry nie pojawia się na niej gęsia skórka. Z przyjaciółmi nie jestem tak blisko jak z nim.
- O czym tak myślisz? - zapytał Bruno, bo właśnie odwoził mnie z próby. Naszej przedostatniej próby przed wystawieniem musicalu.
- O niczym – skłamałam i zacisnęłam zęby.
Bruno nagle skręcił w zupełnie inną uliczkę niż powinien, a ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Chciałem zabrać cię do siebie. Znaczy jeśli nie masz nic przeciwko.
- O, okej – powiedziałam tylko to, udając, że w ogóle nie rusza mnie ten fakt. Mimo wszystko denerwowałam się. Jeszcze nigdy nie byłam w domu Bruna. Pełno myśli nagle pojawiło się w mojej głowie: co będziemy u niego robić, czy jego rodzice są w domu, czy on w ogóle mieszka z rodzicami? Ciekawe też jak wygląda jego dom – to blok czy może piękny jednorodzinny domek gdzieś daleko stąd? Jak wygląda pokój Bruna?
- Jesteś dziś jakaś cicha, zamyślona – powiedział nagle.
- Um, chyba po prostu stresuję się nadchodzącym musicalem.
Bruno wzruszył ramionami.
Dojechaliśmy do wysokiego wieżowca. Bruno wysiadł z auta i powiedział, żebym poszła za nim.
- Moje mieszkanie nie jest zachwycające. Ale póki co stać mnie tylko na coś takiego. Obok mnie mieszka Phil, więc zawsze jest jakieś towarzystwo – mówił, gdy jechaliśmy windą.
- Czyli nie mieszkasz z rodzicami?
Pokręcił głową.
- Moi rodzice i siostry mieszkają na Hawajach.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
- Czyli jesteś tu zupełnie sam?
- Mój brat mieszka kawałek stąd. Ale tak poza tym, jeśli chodzi o rodzinę, to tak – jestem sam.
- Czemu wyniosłeś się z Hawajów? Przecież tam jest tak cudnie i...
- Podpisywałem tu umowę z wytwórnią. Ale nic to nie dało. Znaczy poznałem wtedy Phila, a wiem, że bez niego byłoby ciężko.
- Masz takie dziwne życie.
- Wiem, słonko.
Wysiedliśmy z windy na 5 piętrze, a ja udawałam, że nie obchodzi mnie fakt, że nazwał mnie 'słonko'.
Otworzył mi drzwi swojego mieszkania. Rzeczywiście było skromne, ale mimo wszystko ładne. Miało swój dziwny urok.
Okej, ale co teraz? Usiadłam na kanapie, a Bruno jakby widział, że się denerwuję.
- Cam, czuj się jak u siebie. I jak na tych wszystkich naszych spotkaniach. Dzisiaj jesteś jakaś nieswoja.
Pokiwałam tylko głową i podrapałam się w kark.
- Może.. Mogę zobaczyć twój pokój?
Bruno uśmiechnął się, idąc w kierunku jakiegoś pomieszczenia. Weszłam do środka. Pokój był pooblepiany plakatami, głównie Elvisa Presley'a. W rogu stały dwie gitary, gdzieś obok leżał jeszcze keyboard.
Bruno polecił mi, żebym usiadła na jego łóżku, a on w tym czasie poszedł zrobić popcorn. Zaczęłam się zastanawiać ile dziewczyn było tu już przede mną.
Ujrzałam na biurku laptop i choć wiem, że nie powinnam, to spojrzałam na monitor. Twitter? Bruno ma Twittera? Spisałam sobie jego nazwę na karteczce i schowałam ją do kieszeni.
Chłopak po chwili wrócił i w sumie skończyło się na głupim gadaniu o niczym, ciągłym jedzeniu i śmianiu się. Czyli zawsze jak było z nim. Dopiero potem postanowił włączyć radio, gdzie akurat leciała jakaś słodka, romantyczna muzyka i akurat wtedy musiał powiedzieć:
- Lubię cię, Cam
Chwilę nic nie odpowiadałam, jakby analizując te słowa.
- Ja też cię lubię, Bruno.
Chłopak przysunął się nieco bliżej.
- Ale wiesz. Czasem lubię cię jakby inaczej. Mam ochotę cię przytulać. I całować – przygryzł wargę, a ja czułam jak bicie mojego serca przyspiesza.
Bruno siedział teraz tuż koło mnie i złożył mały pocałunek na mojej szyi. Potem chwycił delikatnie mój podbródek, a na jego twarzy pojawił się ten cudny uśmiech. Po chwili sprawił, że leżałam na łóżku, a on nade mną. Znów się uśmiechnął. I spojrzał na moje usta. I ja wiedziałam, że to jest ten moment, gdy...
- Bruno, słuchaj, jedziemy do tego... - Phil stanął we framudze drzwi i na chwilę zatrzymał się, gdy nas zobaczył. Na jego twarzy pojawił się uśmiech, po czym chłopak zagwizdał.
- Em, tak, mieliśmy jechać, um... - Bruno powoli podniósł się z łóżka.
- Dokąd jechać? - spytałam.
- Do centrum. Kuzynka Phila ma urodziny i musimy jej coś kupić. Chcesz jechać z nami?
- Um, Emily przychodzi do mnie za dwie godziny, więc tak nie bardzo mogę.
Zapadła cisza, a ja wstałam z łóżka.
- Odwieźć cię do domu?
Pokręciłam głową. Miałam ochotę przejść się pieszo, bo w sumie mieszkanie Bruna nie było aż tak daleko od mojego. A dziś była cudowna pogoda. Założyłam swoją dżinsową kurtkę i pożegnałam się z chłopakami.
Kolejna sytuacja, gdy Bruno prawie mnie pocałował. Okej, my nie jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Myślałam nad tym całą drogę, a potem jeszcze godzinę, gdy byłam w domu i słuchałam muzyki. Nagle mój telefon zaczął dzwonić i zobaczyłam na wyświetlaczu 'Emily'.
- Hej – przywitałam się z nią.
- Cześć, Cam – jej głos był ponury, lekko nawet złamany.
- Coś nie tak?
- Um, opowiem ci jak będę już u ciebie. Właśnie wracam z centrum.
Zazdroszczę Emily, że ma prawo jazdy, naprawdę.
- Ale stało się coś złego?
- Nie, to nie tak. Znaczy... Spotkałam Bruna i Phila. I po prostu wszystko jest inaczej niż myślisz, kochanie.
Co jest inaczej? Co jest nie tak?
- Znaczy, ja po prostu muszę ci to opowiedzieć. I... Ugh. Camila, nie powinnaś już.. Znaczy, bo Bruno jest... - nie dokończyła. Usłyszałam tylko szumy i prawdopodobnie telefon wypadł jej z ręki.
- Emily? - powiedziałam przestraszona, słysząc jakiś trzask, a potem dźwięk klaksonu. - Emily! - wrzasnęłam na cały głos, gdy wszystko wypełniło się szumami i piskiem opon samochodu. I w pewnym momencie wszystko ucichło. Zupełnie wszystko.
CO SIĘ KURNA DZIEJE?
- Emily!! - wrzasnęłam raz jeszcze, ale bezskutecznie. Nikt po drugiej stronie nie odpowiadał.
I co mam zrobić? Zadzwonić po karetkę? Emily miała wypadek?
Wykręciłam numer i opowiedziałam wszystko co byłam w stanie. Że właśnie wracała z centrum, że słyszałam trzaski i piski opon i że wszystko ucichło. Powiedzieli mi, że gdyby znaleźli gdzieś niedaleko centrum ofiary to zostaną przewiezione do dobrze znanego mi szpitala.
Ofiary – to zabrzmiało tak tragicznie, że nie byłam już w stanie opanować łez. Ale co jeśli jej nie znajdą? Przecież nikt dokładnie nie wie, gdzie ona jest. Nie wiem czy to z bezradności, ale zadzwoniłam do Bruna.
- Halo? - usłyszałam po drugiej stronie i rozbeczałam się jeszcze bardziej. - Cam, co jest?
- Emily... Ona... Ona chyba miała wypadek. Znaczy nie wiem co się dzieje, bo dzwoniła i... - mój głos się załamywał i nie byłam w stanie nic więcej mówić.
- Ej, spokojnie. Jaki wypadek? Gdzie jesteś? W domu?
- Tak. Przyjedziesz? Pojedziemy do szpitala? Znaczy... Nie wiem co mam robić. Błagam, pomóż mi Bruno.

 Zrobiło się choć trochę dramatycznie? :') Komentujcie czy coś. Kocham was bardzo za bycie tutaj!

4 komentarze:

  1. Ten tydzień bez odcinka był jak rok na pustyni bez wody ... ech... :'( Jej wypadek?! Co Emily chciała powiedzieć?! Mama mia... i ten prawie pocałunek... I dupek Tony!!! Ja chcę następny... i proszę ładnie... błagam skróć moje męki...xd

    OdpowiedzUsuń
  2. O kurcze. :O Biedna Emily. Oby nic jej się nie stało... Ciekawe co to była za informacja i ciekawe co z Brunem jest nie tak. I lepiej żeby nie zranił Cam, bo biada mu biada... And next one, please ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG OMG Dzieje się! Nie mogę się doczekać co dalej! Next please <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejuuu dziękuję wam bardzo

    OdpowiedzUsuń