czwartek, 22 stycznia 2015

9 - Myślę, że twój chłopak nie całuje tak dobrze jak ja

Dziś idę na swoją pierwszą próbę i czuję jak mój żołądek wykonuje fikołki. Szczerze to zaraz zesram się ze strachu.
- Cześć – to miłe, bo to Sam i powiedział mi 'cześć' tak po prostu.
- Hej – uśmiechnęłam się i zaczęłam szukać Lucy.
- Co miłego zdążył już powiedzieć ci Sam? - usłyszałam jej pogodny głos i zaśmiałam się.
- Lucy, błagam!
Usiadłyśmy gdzieś z boku i czekałyśmy na resztę bawiąc się w „rozpoznaj kto gra główną rolę męską”.
- Może ten? - wskazała na jakiegoś niskiego blondyna.
- Nie. Ta rola do niego nie pasuje. W musicalu ma grać złego chłopca. Myślę, że to będzie ktoś z tatuażami.
Lucy przewróciła oczami.
- No to może ten? - wskazała na bruneta z tatuażem na szyi.
- O fuj, nie. - zaśmiałyśmy się obie, ale wtem uciszył nas głos Marka.
- A więc witajcie na naszej pierwszej próbie. Jeśli wczoraj nie było kogoś z was, to proszę zgłosić się do mnie i podpiszecie formularze. Już, mam tu zapisane nieobecne osoby... Rebecca McCartney?
Mark zaczął wymieniać poszczególne osoby i w sumie nie byłam tym jakoś szczególnie zainteresowana, więc zaczęłam rozglądać się dookoła. Nawiązałam kontakt wzrokowy z Samem i Lucy od razu to podłapała.
- Wy musicie być razem.
- Lucy...
- Serio. Chcę was razem. Chcę Samilę.
- Samilę?
- Ta, Camila + Sam, rozumiesz. Brzmi do dupy, ale para świetna. - mrugnęła do mnie, a ja zaczęłam się śmiać.
- Peter Hernandez? - Mark dalej wyczytywał. - Peter? Gdzie on kurde jest, przecież gra główną rolę.
Lucy szturchnęła mnie łokciem.
- Słyszałaś? Jakiś Peter Hernandez.
Wzruszyłam ramionami i przygryzłam dolną wargę. Szczerze to chciałabym go już poznać.
- Jestem, jestem! - usłyszałam jakiś dziwnie znajomy głos. Do sali wbiegł niski mulat o brązowych oczach i to niemożliwe, bo to jest przecież...
- Peter! - Peter? Chyba tak miał naprawdę na imię. Peter Hernandez. Oh. Bruno. Bruno to Peter. Znaczy Peter to Bruno. Czy coś.
Po moim ciele przeszły ciarki, bo mimo wszystko ON jest tutaj i będzie ze mną grał.
- Niezły. - uśmiechnęła się Lucy. - Chyba jednak wolę tę parę.
Nie, nie wolisz.
Nie masz woleć żadnej z tych par.
Jestem z Tony'm.
TONY. TONY. TONY.
- Okej, zapoznaj się z formularzem i podpisz go, chyba, że masz jakieś zastrzeżenia. - Bruno, znaczy Peter, ale i tak Bruno usiadł koło Madeline. Uśmiechnął się do niej tym głupkowatym uśmieszkiem.
- I jak, zgadzasz się z formularzem?
- Och, tak, a już najbardziej podoba mi się punkt 9.
Po sali rozniosły się szmery i chichoty i miałam wrażenie, że tylko ja nie wiem o co chodzi, bo przecież NIE PRZECZYTAŁAM TEGO GŁUPIEGO FORMULARZU.
- Co było w punkcie 9? - spytałam zaciekawiona Lucy.
- Czekaj, jak to leciało? „Całowanie, obściskiwanie to rzeczy, których nie ominiemy w musicalu. Należy wyrazić zgodę na całowanie się z każdym uczestnikiem”
Cholera.
Od dziś czytam wszystkie formularze, ulotki, etykietki i nawet skład pasty do zębów, przysięgam.
- Hm, więc może najpierw się dokładniej poznacie, przećwiczycie jakieś poszczególne fragmenty, a potem chyba możemy zaczynać z całością, tak? - uśmiechnął się Mark.
- Tak! - odpowiedzieli wszyscy chórem.
Nie podobało mi się to, że Bruno zwraca tu uwagę wszystkich dziewczyn i możliwe, że również zazdrosnych chłopaków i tak naprawdę każdy obserwuje jego ruch. Gdy wszyscy starali się być jak najbliżej niego, ja zwyczajnie próbowałam się ukryć.
Nagle Bruno wstał z fotela i korzystając z okazji, że Mark wyszedł, zapalił papierosa. Potem podszedł do kartki wywieszonej na ścianie.
- Och, a więc kto będzie tą szczęściarą i zagra razem ze mną? - rzucił pewnie i zaczął przeglądać listę.
I przysięgam, że zaraz chyba zemdleję, bo przecież to mnie właśnie szuka na tej liście. Ale przecież to tylko Bruno. Już ostatnio choć na chwilę udało mi się mieć go w dupie.
Tak, ale teraz będziesz musiała się z nim całować, idiotko.
Bruno upuścił papierosa i zdeptał go swoim czarnym trampkiem. Odwrócił się i uniósł jedną brew do góry.
- Camila Carter.
Zapanowała totalna cisza, a ja jak głupia siedziałam cały czas w kącie, nie odzywając się, bo nie wiem czemu, ale ta sytuacja mnie przerastała.
Odszukałam wzrokiem Sama, który... Tak, właśnie na mnie patrzył.
- Cam, przecież znamy się nie od dziś. Gramy razem, dziewczyno! - zaśmiał się i przygryzł dolną wargę. W tym momencie połowa dziewczyna zaczęła wzdychać (ja się powstrzymałam). Zaczął mnie szukać, ale nie mógł mnie znaleźć. Po chwili wszyscy już zajęli się sobą, więc nie musiałam narażać się na bycie w centrum uwagi razem z Brunem. Tylko Sam cały czas siedział i patrzył na mnie albo na Bruna.
- Camila Carter jest tutaj – oczywiście, że musiał to powiedzieć i wskazał na mnie, a ja znów przyciągnęłam uwagę wszystkich i... Super.
Bruno podszedł do mnie, usiadł pomiędzy mną a Lucy i objął mnie ramieniem.
- Chyba się znów spotykamy, kochanie.
Spojrzałam w podłogę, bo ja naprawdę nie chcę przyciągać uwagi wszystkich, a poza tym Bruno zwyczajnie mnie onieśmiela.
- Co jest? - zaczął bawić się moimi włosami, ale ja wzięłam jego rękę. - Dobra. - chwycił moją dłoń i pociągnął mnie na jakieś odludzie, gdzieś koło zaplecza.
- Ej, co robisz? - odezwałam się w końcu, a on uśmiechnął się pokazując te śliczne białe zęby i ugh.
- A ty co robisz? Udajesz, że mnie nie znasz? Słuchaj, Cam, znów się widzimy... To nie jest przypadek. Ciągle na siebie wpadamy. Normalnie jak bohaterowie tego musicalu. Pomóż trochę swojemu szczęściu – powiedział i sprawił, że oparłam się o ścianę.
- Szczęściu? Mam chłopaka, nie wiem czy pamiętasz, taki Tony.
- Ten, co przeszkodził nam w naszym pocałunku?
Przestań do tego wracać.
- Wiesz... Chciałbym przećwiczyć z tobą pewną scenę, zanim zacznie się próba. Scenę pocałunku. - próbowałam mu się wyrwać. - Ej, co jest?
- Co jest? Powiem ci co jest. Uważasz mnie za jakiś obiekt podrywu, zwykłą laskę do wykorzystania, jakbyś nie mógł zająć się innymi. Bo tak, Bruno, jesteś głupim totalnym kobieciarzem i...
Ale on przerwał mi, kładąc swoje ręce po obu moich stronach. Stanął ze mną twarzą w twarz, a mi odebrało mowę, bo on ma naprawdę tak bardzo cudowne oczy. Ciężko oddychałam, wydychając powietrze buzią. Bruno delikatnie chwycił moją rękę.
- I? Może to wszystko racja, może nie. Ale cieszę się, że tu jesteś. I ja naprawdę tak bardzo, BARDZO chcę cię teraz pocałować, Camila – wyszeptał, a mnie przeszły ciarki.
Bruno zbliżył się jeszcze bardziej i delikatnie musnął moje usta, a ja nie opierałam się. Po prostu marzyłam o tym, żeby nikt nie przerwał nam tego momentu.
Chcę, żeby mnie pocałował.
Bruno uśmiechnął się i złączył nasze usta. Czułam w brzuchu coś dziwnego, nie wiem, to raczej nie mogą być te całe motyle w brzuchu, nie. I ja naprawdę chciałam jeszcze długo kontynuować ten pocałunek, ale Bruno odsunął się.
- Nie rozpędzaj się tak, ślicznotko. Spoko jak na pierwszy raz.
Spoko.
Gówniane spoko.
Dla mnie jego pocałunek był jfegjrthijefrgh.
A mój dla niego był SPOKO.
- Hm, dzięki? - powiedziałam, udając, że w ogóle nie rusza mnie fakt, że właśnie się pocałowaliśmy.
Nie mogę chyba tego nazwać zdradą, skoro to jest w scenariuszu, a to była nasza osobista próba. Poza tym to Tony chciał, żebym wystąpiła w musicalu. Wszystko jest okej, prawda?
- Tak w ogóle wyglądasz świetnie – czy ja to właśnie powiedziałam?
Bruno odwrócił się do mnie i uśmiechnął.
- Och, czy to jakaś pochwała od Camili Carter? Też wyglądasz świetnie – mrugnął do mnie.
Ja wcale NIE chcę, żeby on mnie znowu pocałował.
Wróciłam do pomieszczenia, gdzie wszyscy już na nas czekali. Bruno usiadł koło Madeline (znów, ale to nieistotne).
- Okej, najpierw przećwiczymy pierwszy układ taneczny – część osób wstała, w tym Sam i Lucy. Och, a więc zostałam sama.
Kątem oka widziałam tylko jak ta pełna tapety buzia Madeline przybliża się do twarzy Bruna i okej, nie przeszkadza mi to, że właśnie się pocałowali.
Bruno chyba świetnie dogaduje się z Madeline.
Nie jestem zazdrosna, ponieważ mam chłopaka, którego kocham nad życie.
- Okej, drugi układ!
Madeline wstała i Bruno został sam. Złapałam z nim kontakt wzrokowy, a on posłał mi buziaczka. Zapomniałam o tym jak wielkim kobieciarzem jest, ponieważ i tak za chwilę będę musiała udawać zakochaną w nim, więc nie ma po co utrudniać sobie roboty.
Próba trwała jeszcze godzinę (przez tą godzinę 11 razy spojrzenia moje i Bruna się spotkały) i prawda jest taka, że nie zdążyłam przećwiczyć mojej kwestii. Super.
Po skończonej próbie wyszłam na zewnątrz i tam odnalazłam Tony'ego, do którego się przytuliłam. Tony spojrzał na mnie i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Przyznaję, że to okropne uczucie jak w ciągu kilku godzin całujesz usta nie tylko jednego faceta.
- Skoczę tylko do łazienki, a potem jedziemy do domu i opowiesz mi jak było – uśmiechnął się, na co ja odpowiedziałam mu tym samym.
- Myślę, że twój chłopak nie całuje tak dobrze jak ja – usłyszałam za sobą głos. Bruno stał pod ścianą budynku, patrząc na ekran swojego telefonu.
- Zamknij się, proszę. - uśmiechnęłam się sztucznie, bo okej, już nie jesteśmy na planie i tutaj mam mojego Tony'ego.
Bruno podszedł do mnie z rozbawieniem na twarzy. Spojrzał na mnie i przeczesał ręką swoje włosy. Potem ujął moją twarz w swoje dłonie i złożył na moich ustach tak delikatny pocałunek, że przez chwilę myślałam, że jestem w niebie.
- Co to było? - zapytałam.
- Nasz pierwszy oficjalny, uroczy pocałunek poza planem, którego na pewno nie będę traktował jako przymus ze scenariusza.
- Och. - to było jedyne, co mogłam z siebie wydusić, bo on mnie właśnie pocałował i racja, nie wiem czemu, bo... On. Nie. Powinien.
- I kto lepiej całuje? - spytał, ale potem od razu sobie poszedł i wsiadł do samochodu prowadzonego przez... Phila. Spuścił szybę samochodu szepcząc coś w rodzaju „oboje dobrze znamy odpowiedź” i odjechał.
 I tak, mimo wszystko Bruno miał rację, bo całował najlepiej na świecie.


9 rozdział i jest nareszcie Bruno! Okej, dziękuję wam za te wszystkie komentarze, bo wow, to takie dziwne, że komuś to może się podobać. Serio, nie jestem jakąś wielką pisarką i to jest naprawdę miłe czytać takie rzeczy! Mam nadzieję, że nadal będziecie komentować i mam do was prośbę, żebyście napisali też co ogólnie sądzicie o tym opowiadaniu.
Wasza opinia jest dla mnie mega ważna :)

4 komentarze:

  1. Dla mnie opo cudne! Już mówiłam Bruno cwaniak - LUBIĘ TAKIE :D :P XD
    Uuuu... lizali się!!! Hehe... matko ale ten Bruzn mnie intryguje, cholera NO!! Chcę następny :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Oł mój BOŻEEE <3 Kocham twoje opowiadanie!!! A Bruno to taki seksiak, że na prawdę trudno mu się oprzeć :3 Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :*

    OdpowiedzUsuń
  3. ten Bruno mnie trochę denerwuje,ale to sprawia,że czekam niecierpliwie na kolejny odcinek :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział super! Nie czytałam jeszcze ff o Brunie gdzie był przedstawiony z tej strony! ;) :)

    OdpowiedzUsuń