czwartek, 15 stycznia 2015

6 - Łapy precz od mojej dziewczyny

 Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie. Tony miał po mnie przyjechać o godzinie 16, a potem razem pojedziemy do hotelu. Jego wujek tam pracuje, dlatego mogliśmy pojechać sami. Nawet nie wiecie, ile musiałam namawiać rodziców. Wyobrażają sobie więcej niż można byłoby pomyśleć. A to niby nastolatkowie są zboczeni.
Tak czy siak zaczęłam szykować się na wyjazd. Zjadłam śniadanie, umyłam włosy, spakowałam się, po czym oczekiwałam tej 16. W końcu przyszedł Tony.
- Uważajcie tam na siebie! I bez szaleństw! - zaczęła moja mama. Przewróciłam oczami, a Tony zaśmiał się.
- Dobrze, pani Carter, będę jej pilnował – spojrzał na mnie i chwycił delikatnie moją dłoń.
- Pa mamo! Pa tato!
I pojechaliśmy. Byliśmy na miejscu o godzinie 17.30. Mieliśmy osobne pokoje, bo nie ma opcji, żeby moi rodzice pozwolili mi spać w tym samym pomieszczeniu co Tony. Na szczęście były one chociaż koło siebie. Poszłam do swojego pokoju i rozpakowałam się. Czas było się szykować na imprezę. Założyłam czarną krótką sukienkę i do tego nie za wysokie szpilki w tym samym kolorze. Pokręciłam lekko włosy, podkreśliłam usta czerwoną pomadką i pomalowałam oczy. Faceci to jednak mają o wiele łatwiejsze życie – założą garnitur i już wyglądają nieziemsko.
Tony zapukał do mych drzwi o 19.50.
- Już idę – wyszłam z łazienki, a w drzwiach stał już Tony. Czerwony krawat, biała koszula i czarny garnitur. I spróbuj go tu nie kochać. - Wow.
- Nawzajem wow – zaśmiał się.
- Idziemy?
- Zaczekaj! - sięgnął do kieszeni i wyjął z nich, błagam nie, dwie maski karnawałowe. - Załóż to.
- Chyba żartujesz.
- Taka tematyka. Wszyscy będą je mieć.
Przewróciłam oczami i założyłam jedną z nich. Tony po chwili uczynił to samo. Potem chwycił moją dłoń i udaliśmy się na dół, gdzie za chwilę rozpocznie się zabawa sylwestrowa.
Tak naprawdę na imprezę była przeznaczona osobna sala i część czegoś w rodzaju ogrodu. Żeby tam wejść trzeba było okazać wejściówki. Impreza zamknięta. Weszliśmy i Tony miał rację – wszyscy mieli te maski.
Przed zabawą zasiedliśmy do kolacji. Co ja będę się o niej rozpisywać, kolacja jak kolacja. Potem Tony zaczął już ze mną tańczyć. Raz, drugi, trzeci... I było idealnie.
Potem jakoś oddaliliśmy się od siebie. Tony wyszedł na chwilę na dwór, potem tańczył z jakimiś dziewczynami... Nie przeszkadzało mi to za bardzo, no bo halo – to zabawa sylwestrowa, tu chyba można się wyszaleć. Podeszłam do stoiska z piciem, na chwilę zdejmując maskę, by mieć lepszą widoczność na butelki napojów. Jednak wtedy ktoś poprosił mnie do tańca. Nie wiem kto, w końcu miał maskę. Potem kolejny i kolejny... A później jeszcze jeden, który nie dość, że miał maskę, to jeszcze kapelusz. Naprawdę miałam wrażenie, że niektórzy tutaj chcą ukryć swoją tożsamość. Tymczasem moja maska leżała gdzieś koło stoiska z piciem, bo zapomniałam jej stamtąd wziąć. Gość w kapeluszu wyciągnął do mnie rękę i zaczęłam z nim tańczyć. Była szybka piosenka, a on poruszał się tak... No muszę przyznać – lepiej niż Tony. Zakręcił mną raz i drugi i wtedy naprawdę cały świat dookoła się zatrzymał. Nagle pociągnął mnie za sobą na ogród, gdzieś na odludziu. Wystraszyłam się.
- O co chodzi? - skrzywiłam się.
Mężczyzna patrzył na mnie.
- Mogę wiedzieć co robisz?
Uśmiechnął się jakimś dziwnie znanym uśmiechem.
- Chyba się znamy – wyszeptał, po czym przygryzł swoją dolną wargę. Nie mogłam rozszyfrować jego głosu.
- To mógłbyś... No nie wiem? Zdjąć to wszystko?
- Ty to zdejmij.
Zmarszczyłam czoło i spojrzałam na niego dziwacznie. Ale w końcu zdjęłam jego kapelusz, a pod nim kryły się... Jakoś dziwnie znane, ciemne włosy. Bałam się ściągnąć tej maski, bo te włosy kojarzyły mi się z...
Nie, niemożliwe.
To nie może być...

- No dalej – ukazał szereg swoich białych zębów, jakoś zbyt znajomych.
Podniosłam jego maskę do góry i...
To jest naprawdę on.
- Hej, Camilo Carter – powiedział, po czym chwycił mnie w talii i z powrotem zaciągnął na parkiet.
Hej, Bruno.
Byłam totalnie zdezorientowana, nie wiem czy może nawet nie przestraszona, ale serce biło mi tak szybko... W sumie czemu? Przecież to tylko Bruno... Tylko. Mimo wszystko z trudem idzie mi myślenie o nim jako „tylko” ktoś.
Chwycił mnie za rękę i spojrzał na mnie tymi czekoladowymi ślicznymi oczami, a ja znów czułam od niego te cudowne perfumy, zupełnie takie same jak na Hawajach.
- Odbijamy! - ktoś nam przerwał i delikatnie chwycił moją rękę. To był Phil. Teraz jestem już pewna, że to Phil.
- To ty...
- Wtedy to też byłem ja, Cam. - a ja wiedziałam, że mówi o wczorajszej sytuacji. - No wiesz, wtedy, gdy zagapiłaś się na mnie, bo nie mogłaś się mnie oprzeć i prawie spowodowałaś wypadek – mrugnął do mnie.
Nawet nie wiem kiedy zaczęliśmy ze sobą tańczyć.
- Phil, to nie było zabawne! Mogło mi się coś stać!
- Ale na szczęście nic się nie stało – delikatnie ucałował moją dłoń.
- Dość tego dobrego, stary, odbijamy!
I znów byłam twarzą w twarz z niskim mulatem o cudownych czekoladowych oczach. Położył ręce na mojej talii, a ja swoje umieściłam na jego karku. I wszystko było tak jak kilka miesięcy temu na Hawajach. Tańczyliśmy do wolnej ballady, aż w końcu Bruno znów zabrał mnie na ogród.
- Tęskniłaś? - zapytał.
Staliśmy na jakimś odludziu pod ścianą hotelu.
- A ty?
Zaśmiał się.
- Bardzo.
- Nie wierzę.
W tym momencie Bruno delikatnie popchnął mnie w kierunku ściany, w wyniku czego oparłam się o nią. Ręce mulata były po obu moich stronach i w pewien sposób uniemożliwiały mi jakąkolwiek ucieczkę.
- Nie zapomniałem o tobie, Cam. Tęskniłem za twoją śliczną buzią – powiedział, po czym przybliżył się do mnie jeszcze bardziej i ucałował moje czoło. - Tęskniłem też za twoim małym noskiem – pocałował delikatnie mój nos. Spojrzał na mnie, a potem na moje usta. Na chwilę się odsunął. - Ale najbardziej tęskniłem za tymi twoimi cudownymi ustami - uśmiechnął się i
On chyba ma zamiar mnie pocałować.
Czemu się nie odsuwam.
Chyba chcę, żeby on serio mnie...
Nie, nie chcę!
A on był coraz bliżej mnie.
- Ej, łapy precz od mojej dziewczyny! - usłyszałam nagle czyiś głos i choć Bruno był już tak blisko, to jednak zbyt daleko. Jakiś chłopak szybko odepchnął go ode mnie. Nie JAKIŚ chłopak. Kurna, to Tony.
Czy on nazwał mnie swoją dziewczyną?
Tony patrzył złowrogo na mulata, po czym objął mnie w pasie i pociągnął za sobą. Szliśmy gdzieś przed siebie, a ja odwróciłam się raz i ujrzałam zdezorientowaną minę Bruna i śmiejącego się z niego Phila.
- Co to za jeden?
I co miałam powiedzieć?
„A to taki chłopak co mi się spodobał na wakacjach, zanim poznałam ciebie i teraz on pojawił się tutaj, a moje serce na jego widok z niewiadomych przyczyn zaczęło bić jak oszalałe, ale kocham cię, Tony.”
Nie.
- Nie wiem, nie znam go. - odpowiedziałam po dłuższej ciszy.
Zdałam sobie sprawę z tego, że właśnie zbliża się północ.
- Spokojnie, nie pozwolę, żeby ktokolwiek inny się do ciebie dowalał – Tony przytulił mnie.
W tym momencie usłyszałam jak ludzie zaczynają odliczać od 10.
- Tony?
- Tak?
- Nazwałeś mnie swoją dziewczyną?
3...
2...
1...
Wszyscy wokół zaczęli krzyczeć „Szczęśliwego Nowego Roku”, ale mnie to nie obchodziło. Czekałam dalej na jego odpowiedź.
- Tak... W sumie to tak. Bo ja.. - zamyślił się. - Bo ja chciałbym, żebyś była moją dziewczyną.
Czy on to naprawdę powiedział!?
- Bo... Jestem w tobie potwornie zakochany.
ZAKOCHANY. Tony zbliżył się do mnie i złączył nasze usta. A nad nami właśnie pojawiły się fajerwerki. Nasz pierwszy pocałunek. Nasz pierwszy, najwspanialszy na świecie pocałunek.
- Kocham cię, Cam. - wyszeptał, a ja czułam, że ten rok będzie naprawdę niezwykły.


I jest 6 rozdział! Mam nadzieję, że jeszcze was nie zanudziłam :)

3 komentarze:

  1. Pierwsza!!! Zanudzasz? Chyba żartujesz... wchodzę tu po prare razy dziennie, sprawdzić, czy nie ma niczego nowego, a Ty mi tu o zanudzaniu piszesz :D
    Jej było TAK blisko, no ale Tony... podobno jaki sylwester, taki cały następny rok, więc... będzie DUŻO miłośći u Cam :D HAHA... czekam z utęsknieniem na NEXT ... :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Druga!!!Chyba zaczynam lubić tego Tonego :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ohohohoho chyba nasz smok został chwilowo uziemiony xD Czekam na kolejny :* P.S. NIE ZANUDZASZ!!! :*

    OdpowiedzUsuń