piątek, 13 lutego 2015

14 - Przysięgam, ktoś podmienił Bruna

Po drodze na próbę spotkałam Lucy.
- Nie będzie dziś Sama – wymamrotała, jakby była zawiedziona trochę tym faktem.
- Szkoda.
- Mhm – przyjaciółka spuściła głowę.
- Coś nie tak?
- Ugh, nie?
Przygryzłam wargę.
- Lubisz Sama.
- Co?
- Bardzo go lubisz.
- Caaam. - przewróciła oczami.
- Przyznaj. Podoba ci się?
- Ugh. Może. Trochę. Okej?
- Wiedziałam! - uśmiechnęłam się, bo od dłuższego czasu miałam takie wrażenie.
Szłyśmy dalej w ciszy, aż w końcu dotarłyśmy do sali prób.
- Camila, jak dobrze, że jesteś! Rozumiem, że ratujesz nasze przedstawienie! - zawołał Mark, gdy tylko przekroczyliśmy próg pomieszczenia.
- Ugh, tak? Chyba tak? - odnalazłam wzrokiem Bruna, który tylko się uśmiechał. Mam nadzieję, że pamięta o naszej umowie.
- W takim razie super. O, widzę, że Sama dziś nie ma. Przećwiczmy pierwszy układ bez niego.
W tym układzie brała udział też Lucy, więc zostałam sama. Dosiadła się do mnie Madeline, a ja już wiedziałam, że będę miała kłopoty.
- Coś nie tak? - zapytałam.
Zaśmiała się.
- Nie, no co ty. To, że wygryzłaś mnie z głównej roli to nic takie..
- Słucham? - przerwałam jej. - To była moja rola.
- Zrezygnowałaś.
- Wróciłam.
Parsknęła.
- Nie możesz się pogodzić z tym, że się do niej nie nadajesz? - rzuciłam szybko, ale potem zrozumiałam, że to był błąd.
Madeline „całkiem przypadkiem” wylała na mnie swój sok z czarnej porzeczki. Nie pomijajmy faktu, że mam dziś na sobie białą bluzkę.
- Ojej, tak bardzo mi przykro – wydęła wargi i udawała zmartwioną.
- Ej, Madie. To nie było w porządku. - usłyszałam czyiś głos i odwróciłam się.
Bruno stał z rękoma w kieszeniach i tylko na nas patrzył.
Od kiedy on taki... Miły?
- Och, masz rację – Madeline podeszła do niego. - Buziak na zgodę? - zbliżyła się do niego, by go pocałować, ale ten nadstawił policzek.
Z trudem opanowałam śmiech.
- Madeline! - zawołał Mark, bo była jej kolej.
W tym czasie Bruno usiadł koło mnie i spojrzał na moją bluzkę.
- Dzięki. - powiedziałam.
- Co?
- Dzięki za... Obronę?
Wzruszył ramionami.
- W porządku. Chcesz to jakoś, hm, zmyć?
Pokiwałam głową.
- Myślę że.. - chwycił moją rękę, ale po chwili ją puścił. Dlaczego on ją puścił? Czy chodzi o to, że zakazałam mu się dotykać? Naprawdę aż tak wziął to do siebie? Wow, to nie Bruno. - Myślę, że możemy iść do pralni 200 metrów stąd.
- Teraz?
- Po prostu chodź.
Szliśmy w ciszy, dopóki Bruno nie wyciągnął papierosa i zapalniczki.
- Proszę, nie pal.
- To nie jest twoja sprawa, Camila.
Spuściłam głowę. Bruno był dziś zupełnie inny niż wcześniej. Chyba poważnie zrozumiał moje słowa. Powinnam się cieszyć, prawda?

Dotarliśmy do pralni, a ja zdałam sobie sprawę z czegoś, hm, istotnego.
- Czekaj, Bruno. Co ja założę jak oddam tą bluzkę?
- Um, może to? - Bruno miał dziś na sobie krótki rękaw, a na to czerwono-czarną koszulę w kratę. Podał mi koszulę i to było trochę takie... wow?
- Weź, zmarzniesz.
- Ech, ale tak chyba powinien postąpić każdy normalny chłopak, prawda? Tak mi się zdaje. - miałam wrażenie, że wywarł nacisk na słowo „normalny”, bo wiedział, że uważam go za nienormalnego kobieciarza. A może przesadzam.
Zapięłam jego koszulę pod samą górę, bo było mi strasznie zimno, a ona pachniała tak... Ugh.
Zaczęliśmy wracać, a Bruno zapalił kolejnego papierosa, a ja próbowałam zignorować ten fakt.
- Nie jest ci zimno? - próbowałam zacząć rozmowę.
- Nie. - odpowiedział stanowczo, nawet na mnie nie patrząc.
Przysięgam, ktoś podmienił Bruna.
Wróciliśmy na koniec próby i Mark trochę na nas pokrzyczał. Potem jednak się uspokoił i zaczął gadać o tym, że bardzo się cieszy, że zdecydowałam się zagrać główną rolę.
Wyszliśmy przed budynek i tam pożegnałam się z Lucy. Potem przeszła Madeline i spojrzała na mnie i na koszulę Bruna. Ups, ktoś jest zazdrosny?
Chwila moment. Jak ja wrócę do domu?
Odkąd zerwaliśmy z Tony'm, to zawsze Sam podwoził mnie do domu. Tak, nie mam jeszcze tego durnego prawa jazdy. Wszyscy dookoła już odjechali, a ja nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Postanowiłam znaleźć najbliższy przystanek autobusowy, gdy nagle ujrzałam wsiadającego do auta Bruna.
- Oo – wydobyło się z mojej buzi, jednak szybko postanowiłam to uciszyć.
Nie spytam się go czy mnie podwiezie.
Bruno odwrócił się w moją stronę, dlatego ja szybko odwróciłam głowę, udając, że piszę coś na komórce.
- Chciałaś coś powiedzieć? - zapytał.
- Co? Nie.
- No to do soboty – wsiadł do auta.
Odetchnęłam. Weszłam w internet i sprawdziłam, gdzie jest najbliższy przystanek autobusowy. O, świetnie, nie jeździ tam żaden mój autobus. To może zadzwonię po taksówkę i...
- Sam cię nie podwozi? - usłyszałam czyiś głos.
Auto Bruna stoi w tym samym miejscu co stało przed chwilą, a on wychyla się przez okno.
- Co? Nie, bo dziś go nie było i...
- Jak wracasz do domu?
- Ugh, taksówką?
- Podwiozę cię.
Zapadła głupia cisza, bo, ej, to jest strasznie miły gest.
- Co?
- Po prostu wsiadaj do tego samochodu.
Otworzyłam drzwi od strony pasażera.
Wytłumaczcie mi czemu jego obecność nie wywołuje już u mnie nienawiści i odruchów wymiotnych?
- Więc dokąd? - zapytał, więc wyrwałam się z zamyślenia.
Podałam mu adres, a droga minęła nam w ciszy. Udawałam, że patrzę na drogę, choć tak naprawdę co jakiś czas dyskretnie spoglądałam na niego.
Jest dziś takim... Nie kobieciarzem. Nie podrywaczem.
Podniosłam rękę do góry, niby w celu poprawienia włosów, choć tak naprawdę chciałam powąchać rękaw koszuli, którą wciąż mam na sobie.
Okej, jestem trochę dziwaczna.
- Jesteśmy na miejscu. - powiedział. - Ładny dom.
- Dzięki. Hm, poczekasz chwilę to się przebiorę i... Oddam ci koszulę?
Szczerze to miałam nadzieję, że odpowie, że mogę ją sobie zostawić, tak jak to zawsze jest na filmach.
Jeny, jestem taką idiotką.
- Okej – wydobyło się z jego ust.
To było dla mnie takie dziwne, bo dziś ani razu mnie nie dotknął, ani nie mówił nic z podtekstem seksualnym.
Szybko poszłam do swojego pokoju i rozpięłam jego koszulę. Okej i jeszcze raz ją powąchałam. A potem zdałam sobie sprawę z tego jak wielką debilką jestem, bo
Mam odsłonięte zasłony.
A mój widok z okna obejmuje miejsce, gdzie zaparkował Bruno.
Wyjrzałam dyskretnie przez okno, żeby zrozumieć, że Bruno właśnie się na mnie patrzy. Oboje szybko odwróciliśmy spojrzenia. Widział mnie w staniku jak wąchałam jego koszulę.Założyłam jakąś bluzę i wyszłam przed dom.
- Dzięki – unikałam jego spojrzenia.
Wziął ode mnie swoją koszulę, nic nawet nie mówiąc.
- To do zobaczenia w sobotę?
- Taa. - wzruszył ramionami. - Cześć.
I odjechał.

Więc witam was!! 14 odcinek wow. Możliwe, że będę częściej dodawać, bo właśnie mam ferie! Yay! Co tu jeszcze powiedzieć. Może niezbyt tematycznie, ale dziś był koncert Eda Sheerana w Polsce. Tak bardzo żałuję, że nie mogłam tam być :( Eh, no trudno, życzę wam jutro wspaniałych Walentynek! <3

4 komentarze:

  1. WTF... z Brunem :O Jej FERIE!!! Tak, tak chcemy wiecej. Kurde Brunz ją widział O LOLO :D Nawet nie wiesz jakiego miałam banana na buźce, jak wchodzę tu i sobie tak myślę, a sprawdę i jak widzę 14 :D uch odtańczyłam coś dziwnego w moim pokoju, przesłuchałam z dziesięć piosenek ze szczęścia i zabrałam się do czytania :D <3
    KURDE Brunz, chyba przemyslał sprawę, że takimi podrywami nie zdobędzie Cam :D NEXT NEXT PLEASE :D

    PS Moja koleżanka była na Edzie, uch... on jest taki słodki, jak Bruno :P Do tego rudzielec <3 Mrrr... Czemu ja zawsze mam taki wolny zapłon no, mogłam wcześniej się ogranąć i bym poszła na jego koncert :'(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W stu procentach zgadzam się z wypowiedzią Gloves :D

      Usuń
  2. Przysiegam.... uzależniłam się od tego opo... w ciagu 24 godzin wchodzę tu już chyba setny raz XD

    OdpowiedzUsuń
  3. haha Bruno przechodzi okres przekwitania :D

    OdpowiedzUsuń