poniedziałek, 19 stycznia 2015

7 - Dla mnie miłość jest totalnie absurdalna

Zabalowaliśmy do około 4 rano, a potem poszłam się położyć. Byłam zmęczona. Zbyt wiele wrażeń jak na jeden dzień. Nie widziałam już później Bruna. Jestem idiotką, bo on mógł mnie prawie... Nawet nie przejdzie mi to przez gardło. Ale teraz mamy nowy rok, a moje noworoczne postanowienie to mieć Bruna w dupie. On nie jest ważny. Tony jest ważny.
Ktoś obudził mnie pukaniem do drzwi. Popatrzyłam na zegarek i zobaczyłam, że jest 9.
- Tony, czy ciebie pogięło, żeby budzić mnie o... - odwróciłam głowę, ale tam nie stał Tony. - Co robicie w moim pokoju!?
Błagam nie, tam stali Bruno z Philem.
- Widzisz kochanie – zaczął Bruno i włożył ręce do kieszeni. - Tak się składa, że przypadkiem znów trafiłaś do hotelu, gdzie jesteśmy show-manami. I tak się składa, że twoje nazwisko było na liście gości.
- I przypadkiem dowiedzieliśmy się jaki masz pokój. - dodał Phil.
- I przypadkiem drzwi były otwarte. Same przypadki. Ale nie sądzę, żeby nasze spotkanie było przypadkiem. Gdybym wiedział, że nie będziemy tylko przelotną znajomością to pewnie traktowałbym cię inaczej.
Ej, „przelotna znajomość” to moje określenie. - Hm, a gdybyś wiedział, że mam chłopaka to jakbyś mnie potraktował?
Uśmiechnął się tym kpiącym uśmieszkiem.
- Phil, zostawisz nas samych?
- Jasne, stary. Rozumiem, że mistrz podrywu wkracza do akcji – zaśmiał się i wyszedł.
Bruno położył się na łóżku koło mnie i odetchnął głęboko.
- Nic nie wskazywało na to, że masz chłopaka, skarbie. Jakoś prawie się pocałowaliśmy – mrugnął do mnie.
- Prawie robi wielką różnicę. Możesz wyjść?
Zignorował moje słowa. Obrócił się i właśnie pochylał się nade mną z rękoma po obu moich stronach. Miałam mieć go w dupie, ale on mi to tak strasznie utrudnia, ugh.
Bruno położył swoją jedną dłoń na moim policzku i przez dłuższy czas patrzył na mnie z ogromnym uśmiechem.
Wiecie kto jest największą idiotką na świecie?
Ja.
Czemu go nie odepchnęłam?
Ach, tak, bo jestem największą idiotką na świecie.
- Teraz nikt nam nie przeszkodzi, Cam – powiedział, a jego twarz zbliżała się do mojej.
- Caaam? - usłyszałam pukanie do drzwi i znajomy głos Tony'ego.
Zepchnęłam Bruna z łóżka i wylądował na podłodze.
- Tak? - krzyknęłam.
- Wstałaś? Mogę wejść?
- Pod łóżko! - szepnęłam.
- Słucham? - Bruno nie mógł opanować śmiechu.
- Wejdź pod łóżko, błagam.
Jeśli Tony zobaczyłby, że przypadkiem ten z wczoraj jest u mnie to byłoby chyba trochę podejrzane, prawda?
Nie martwcie się, w myślach ciągle karciłam się za bycie idiotką.
Na szczęście Bruno wykonał moje polecenie, a ja otworzyłam drzwi.
- Jeszcze w piżamie? - dał mi buziaka na powitanie.
- Tak.. Słuchaj, idź zająć już miejsca na jadalni.
- Weź, poczekam na ciebie – chciał wejść do pokoju, ale ja go zatrzymałam.
- Nie, nie, na pewno o tej godzinie wszystkie stoliki zajęte. Zajmiesz miejsca? Proszę. Będę za 5 minut, obiecuję! - ucałowałam policzek Tony'ego, a on na szczęście zgodził się.
Zamknął za sobą drzwi i wtedy Bruno wybuchnął śmiechem.
- Wyjdź, proszę. I po prostu nie mieszaj się już w moje życie.
- To może być trudne.
- Myślę, że łatwiejsze niż ci się wydaje. Po prostu idź podrywać jakieś zainteresowane tobą panienki i tyle.
- Przypomnę, że prawie znów się pocałowaliśmy. - Bruno chwycił moją dłoń. - Tony zajmie wam stoliki, a my teraz mamy jeszcze czas dla siebie, Cam. - przyciągnął mnie do siebie, ale ja od razu się odsunęłam.
- Wyjdź, proszę.
Bruno popatrzył w podłogę i włożył ręce do kieszeni. Po chwili zrezygnowany udał się do drzwi.
- To chociaż buziak na pożegnanie? - zawołał, trzymając klamkę, ale ja zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem.
Po 5 minutach byłam na dole, jedząc z Tony'm noworoczne śniadanie. Potem wyszliśmy na dwór. Przechodziliśmy koło stolika na zewnątrz, gdzie Bruno razem z Philem, kilkoma innymi chłopakami i dziewczyną, którą obejmował (co nie jest istotne) palili papierosy. Patrzyłam na nich, sama nie wiem czemu. Ale gdy tylko moje spojrzenie i Bruna się zetknęły, odwróciłam wzrok. Może to właśnie było nasze ostatnie spotkanie.
 

Potem szybko się spakowaliśmy i wracaliśmy do domu, bo moi rodzice już od dawna wyczekiwali mnie z powrotem.
- Wejdziesz? - spytałam Tony'ego, gdy staliśmy przed moim mieszkaniem.
- Nie, przepraszam. Muszę wracać. Do zobaczenia jutro.
- Widzimy się jutro?
- Przyjdziesz do mnie?
Uśmiechnęłam się.
- Kocham cię. - powiedziałam cicho, a Tony delikatnie pocałował moje usta.
Nie zdążyłam jednak przekroczyć progu domu, gdy już usłyszałam krzyki mamy.
- Czy wy właśnie się pocałowaliście!? - zawołała podekscytowana. Och, podglądała nas.
- Hej, was też miło widzieć – przywitałam się z rodzicami i zaśmiałam się.
- Camila! Wiesz, że cieszę się, że cię widzę, ale wytłumacz mi!
- Jesteśmy razem, mamo.
- To wspaniale! To naprawdę wspaniale! Tony to porządny chłopak. Nie tak jak niektórzy.
Czemu pomyślałam o Brunie?
- Tak, Tony to wspaniały chłopak – powtórzyłam jej słowa. - Pójdę się rozpakować.
Potem słyszałam tylko z drugiego pokoju jak mama rozmawia przez telefon i co chwilę wspomina, że „Camila znalazła sobie chłopaka”. Hm.

(...)

Następnego dnia przyszłam do Tony'ego. Zapukałam do dobrze znanych mi drzwi.
- O... Hej. - 20-letnia dziewczyna, która według Tony'ego wygląda jak kosmita, otworzyła mi drzwi. - Wejdź, proszę.
Weszłam do domu, czując się trochę niezręcznie. Wiem, że Tony ze swoją siostrą nigdy się nie dogadywali.
- Tony powinien wrócić za godzinę, no... Chcesz coś... Do picia? - zapytała i widocznie też była zmieszana.
- Nie, dzięki.
- To może usiądziesz?
Caroline okazała się być wspaniałą osobą. Pogadałam z nią chwilę i już wiedziałam, że nadajemy na tych samych falach.
Nagle do domu wbiegł zasapany Tony.
- Cam? Ty tutaj? Ugh, pisałem do ciebie, że dziś naprawdę nie mogę... Dopiero wróciłem z treningu, jeszcze mamy ten głupi projekt do zrobienia na angielski i...
- Jasne, nie ma sprawy. Pójdę już.
- Ej! - Caroline chwyciła moją rękę. - Może chciałabyś zostać ze mną?
- Słucham? - Tony zaśmiał się i popatrzył dziwacznie na siostrę. - Ona z tobą nie zostanie.
- Może chce?
Jestem tu w nieodpowiednim momencie.
- Z chęcią zostałabym z twoją siostrą, jeśli to nie problem... - odezwałam się niepewnie.
- To jest problem. - popatrzył na mnie Tony.
- Daj spokój, Tony. Chodź raz daj mi spokój.
- Dam ci spokój jak się wreszcie wyprowadzisz! - krzyknął i poszedł do góry do swojego pokoju.
Caroline skrzywiła się i popatrzyła w podłogę. Chwilę zwyczajnie się nie odzywała.
- Eh, ja cię przepraszam, że musiałaś widzieć to wszy...
- Nie ma sprawy. - przerwałam jej.
- Chodźmy już może do mojego pokoju.
Pokój Caroline był pełen plakatów, najróżniejszych obrazów i fotografii powieszonych na ścianach. Ściany były różowo-czarne. Zrobiłyśmy sobie popcorn i zaczęłyśmy gadać o dawnych czasach. Caroline opowiedziała mi o tym jak od najmłodszych lat nie mogła dogadać się z Tony'm, jak przez nią nazywano go „bratem dziwadła”.
- Myślę, że bał się po prostu, że jak poznasz mnie – wskazała na siebie. - Zobaczysz mój pokój, moje kolczyki, tatuaże i włosy to... Nie będziesz chciała go znać.
Wzruszyłam ramionami.
- Chcę znać was obu.
Caroline uśmiechnęła się.
Wyjęłam z kieszeni telefon.
Do:
Tony.
„Jesteś na mnie zły?”
Nie odpisuje, super.
- Słyszałam, że się wyprowadzasz... - zaczęłam na nowo rozmowę z Caroline.
- Tak, za półtora miesiąca – przytaknęła i podeszła do biurka, szukając jakichś papierów - Będę mieszkać tutaj. Całkiem ładna okolica – podała mi plik kartek, a mnie zamurowało.
- Żartujesz. To dom naprzeciwko mnie.
Caroline zaśmiała się i chyba serio była ucieszona z tego faktu.
- A z kim tam będziesz? Z chłopakiem, z przyjaciółmi?
- Nie mam chłopaka. Nigdy nie miałam. W końcu jestem dziwadłem. - uśmiechnęła się. - Dla mnie miłość jest totalnie absurdalna – mruknęła i sięgnęła po garść popcornu.
- Absurdalna?
- Tak. Nie wiesz tak właściwie czy mój brat jest tym jedynym, on też nie wie tego o tobie. A zrobilibyście dla siebie wszystko. Tak samo dawno temu Tony zrobiłby wszystko dla innej dziewczyny, a teraz już nawet nie utrzymuje z nią kontaktu. Ludzie tak po prostu odchodzą, bo jak nie ma tej miłości, to nie ma niczego. To absurd.
Odetchnęła, a ja spojrzałam na nią, dając jej do zrozumienia, że może mówić dalej, jeśli chce.
- Tobie też pewnie podobało się pełno chłopaków. I trafiłaś nagle na mojego brata, w sumie znikąd i jesteś pewna, że to ten właściwy. A przecież tylu ludzi jeszcze pojawi się w twoim życiu.

- Nie jestem pewna czy to ten właściwy.
- Ale jesteś w stanie zrobić dla niego wszystko. Sam fakt, że możesz się zakochać kilka razy w różnych ludziach jest dla mnie... Absurdalny. Nie wiem czemu. To uczucie powinno być raz w życiu, z tym właściwym, bez złamanych serc. Ale wtedy życie byłoby za łatwe.
W tym momencie dostałam smsa od Tony'ego.
„Nie jestem zły. Kocham cię, Camila. I jeśli tak bardzo chcesz widywać się z moją siostrą to okej. Naprawdę, będzie okej.”
Uśmiech momentalnie pojawił się na mojej twarzy.
Pożegnałam się z Caroline, a idąc do domu rozmyślałam nad jej pojęciem „absurdalna miłość”, z którym po części się zgadzam. I myślę sobie, że moje życie jest zbyt piękne, zbyt łatwe. Wszystko jest teraz zbyt wspaniałe, żeby takie pozostało.



 Dziękuję wam wszystkim za to, że ktoś to w ogóle czyta i serio byłoby super, gdyby moje opowiadanie poznało więcej osób :) No może kiedyś :D Ale i tak dziękuję już tym co są!

2 komentarze:

  1. Ale ten nasz Brunz to Alwaro :D Uparł się on na tę naszą Camilę :P Mrrr...
    Nie rozumiem Ton'ego, Carolina to spoko dziewucha no... nawet imię ma spoko :D
    Coś czuję, że dziewczyny zostaną bff :)
    I wrzucaj szybko coś nowego :D :* :* :*

    OdpowiedzUsuń
  2. OOO Tony taki zazdrosny o siostrę :D A Bruno taki podrywacz xDD Nie mogę się doczekać, co w kolejnym i zapraszam do siebie, niedługo kontynuacja <3 :*

    OdpowiedzUsuń