czwartek, 12 lutego 2015

13 - Proszę, zostaw mnie.

Poniedziałek rano. Idę przez szkolny korytarz i serio denerwuję się, bo będzie tu Tony. Tak bardzo żałuję tego wszystkiego co zrobiłam. Chcę cofnąć czas. Chcę, żeby to Tony mnie całował, obejmował i mówił, że jestem piękna.
- Hej – odezwałam się do niego niepewnie, a on przewrócił oczami i chciał sobie iść. - Zaczekaj. Możemy... Pogadać?
- Nie sądzę, Camila. Tak w ogóle przesiadam się do Michaela.
Westchnęłam i chciało mi się beczeć, bo straciłam jedną z najważniejszych dla mnie osób.
Gdy zaczęła się lekcja przypomniałam sobie jak to jest nie mieć wsparcia w klasie i siedzieć sama w ławce.

Tego samego dnia szłam na próbę. Madeline na moim miejscu. Szczerze? To jest gównianą aktorką. Ale mam to gdzieś.
Lucy podeszła do mnie z paczką chipsów.
- Nadal idzie jej tak jak przedtem?
- Nie wiem, nie obchodzi mnie to – skrzywiłam się.
- Co tam – dosiadł się do nas Sam i sięgnął po garść Laysów.
- Hm, do dupy? Tak myślę? - przejechałam ręką po włosach.
- Mimo wszystko to ty powinnaś grać główną rolę – Sam wzruszył ramionami.
- Nie jestem aż tak dobrą aktorką, by udawać zakochaną w Brunie.
Sam przygryzł wargę w zamyśleniu (w sumie to było nawet fajne).
Ze sceny właśnie schodził Bruno i wchodzili Lucy z Samem. Zostałam więc sama. Zaczęłam przeszukiwać moją torbę w poszukiwaniu jakiejś kasy na kanapkę.
Poczułam czyjeś ręce na moich ramionach.
- Hej, słońce. - Bruno sprawił, że stałam teraz z nim twarzą w twarz.
- Bruno, proszę, zostaw mnie.
- Głupio jest grać bez ciebie, wiesz? - zignorował moje słowa.
Nie odpowiedziałam.
- Och, błagam cię, będziesz teraz udawać wielce obrażoną, bo twój kochany chłopak, którego zdradzałaś cię rzucił?
- Jesteś dupkiem.
- A ty jesteś kłamliwą zdzirą, więc tak, pasujemy do siebie.
Nie wytrzymałam i dałam mu z liścia. Bruno spojrzał na mnie z powagą, po czym chwycił moje nadgarstki i przyparł mnie do ściany. Okej, zaczynam się bać.
- Nie umiemy się pogodzić z tą bolesną prawdą? - powiedział, udając rozczulony głos.
Fakt, że byliśmy ze sobą w twarz nie sprawiał, że pojawiała się u mnie gęsia skórka. Tym razem czułam tylko wściekłość połączoną z nienawiścią. I może trochę ze strachem, okej. Nie wiem czy to dlatego, że uświadomił mi bolesną prawdę jak bardzo tępa jestem czy może bo to on mnie podrywał i w sumie to nie jest tylko moja wina, bo jest głupim podrywaczem i ugh.
- Mógłbyś mnie puścić? Czy cokolwiek?
- Mógłbym cię pocałować, skarbie.
Jego twarz zbliżyła się do mojej, a on wciąż trzymał moje nadgarstki. Na szczęście ktoś szybko odciągnął ode mnie Bruna. Och, to Sam.
- Co jest?
- Możesz ją najzwyczajniej w świecie zostawić?
- Bo co? Bo ty mi każesz? Urocze. - uśmiechnął się Bruno, a Sam zacisnął pięści.
- Sam, nie warto...
- Nie warto? Słyszysz siebie, Camila? On za bardzo miesza ci w głowie!
I okej, Sam miał rację, bo o wiele lepiej byłoby, gdyby Bruna tu w ogóle nie było.
- Ej, ej, uspokójcie się! - zawołał Mark, ale w tym momencie nastąpiło coś tak nieoczekiwanego, że z osłupieniem patrzyłam na to parę sekund. Pięść Sama wylądowała na twarzy Bruna.
- Sam! - wrzasnęłam.
Bruno szybko się podniósł i postanowił mu oddać.
- Peter! Sam! - Mark wszedł pomiędzy nich. - Dość. Jeśli taka sytuacja się powtórzy to wywalam was stąd! A to, że musical się nie odbędzie, będzie tylko i wyłącznie wasza winą.
Spuścili głowy, a ja po prostu nie zamierzałam tam dłużej być i wyszłam przed budynek. Nie chcę być częścią tego musicalu, nawet w innej roli. Nie chcę.
- W porządku? - Sam zjawił się koło mnie, po czym założył kaptur na głowę.
- Chyba to ja powinnam spytać. - chłopak ma przyłożoną do nosa zakrwawioną chusteczkę. - Dlaczego to zrobiłeś? To... To moja sprawa. I to wszystko dzieje się przeze mnie.
- Nie, po prostu ten dureń nie chce dać ci spokoju.
- Może – wzruszyłam ramionami. - Ale dlaczego próbujesz mi pomóc?
- Bo się o ciebie martwię? - powiedział, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
Włożyłam ręce do kieszeni, bo zaczęło się robić zimno.
- Dzięki.
Zapadła głupia cisza, którą postanowiłam przerwać moimi przemyśleniami.
- Naprawdę nie chcę tu być, Sam.
- Ej. Pomyśl sobie jak wiele możesz osiągnąć występując tutaj, księżniczko.
- Jak mnie nazwałeś?
Sam spojrzał w ziemię.
- Księżniczką.
Zaśmiałam się.
- To słodkie.
Zaraz. Czy po drugiej stronie ulicy stoi Caroline?
- Muszę... Muszę iść na chwilę. - wyszeptałam. - Um, hej? - zawołałam, gdy byłam w takiej odległości, że Caroline mogła mnie usłyszeć.
- O, Cam! Co ty tu robisz?
- Mam tu próby... Do musicalu.
- Musicalu? Tony mówił, że z niego zrezygnowałaś.
- Co?
- Kiedyś chciałam pojechać i cię zobaczyć, ale Tony powiedział, że już tam nie grasz.
Czy on naprawdę aż tak nienawidzi swojej siostry i okłamywał ją cały ten czas? - O. Nie. Ja gram.
- O, to super! Przyjdę na następną próbę razem z Tony'm.
Ona udaje czy serio nic nie wie? - Ale ty wiesz, że ja i Tony... - spojrzała na mnie z zaciekawieniem. - Nie mów, że ci nie mówił!
- Gadaliśmy ostatni raz wtedy, gdy przyszłaś do naszego domu. Znaczy bardziej to była kłótnia niż rozmowa.
- Ja i Tony nie jesteśmy razem.
Zapadła ta głupia cisza, a ja bałam się co Caroline odpowie. Mimo wszystko jest jego siostrą, a ja zdradziłam jej brata, więc tak – ma prawo mnie w jakimś sensie znienawidzić.
- Hm, okej.
- I tyle? Okej?
- Nie bardzo obchodzi mnie co robi Tony. I z kim się umawia. Nie czuję z nim tej więzi. Znaczy przykro mi, bo wiem, że go kochałaś.
- Nadal go kocham.
Caroline spojrzała na mnie ze zdziwieniem, a ja stwierdziłam, że opowiem jej całą tą historię, bo powinna znać prawdę.
- Więc kochasz go, ale go zdradziłaś? Ugh, miłość jest jeszcze bardziej idiotyczna niż myślałam. - westchnęła, po czym zaśmiała się.
- Kocham go i nienawidzę Bruna i tak jakoś wyszło i...
- Dobra. Okej. Chciałabym ci jakoś pomóc z Tony'm, ale tak właściwie nasza sąsiadka ma z nim lepszy kontakt niż ja – ponownie się zaśmiała.
- Wszystko jest do dupy, Caroline. Tylko błagam powiedz, że ty mnie nie zostawisz.
Spojrzała na mnie ze smutkiem.
- Faceci to idioci, kochanie. Ten cały Bruno, ale Tony też. Jakby cię kochał, wysłuchałby cię.
I może Caroline ma rację?
- Nie zostawię cię. - wyszeptała po chwili.
Wróciłam pod budynek i zdziwiłam się, bo tam wciąż czekał Sam.
- Nadal tutaj?
- Miałbym narażać twoje bezpieczeństwo? Bruno pewnie gdzieś tu jeszcze jest. Odwieźć cię do domu? - pokiwałam głową.
I to było co najmniej kochane.

(...)

Następnego dnia. Przyszłam do szkoły i obgadałam wszystko z Emily. Dziewczyna stwierdziła, żebym olała Tony'ego (jakby to było takie łatwe), olała Bruna (och, jeszcze łatwiejsze) i odegrała genialnie swoją rolę.
Po skończonych lekcjach zauważyłam, że Tony czeka przed szkołą.
- Twój chłopak chyba po ciebie przyszedł.
Odwróciłam się, bo zdałam sobie sprawę z tego, że to było do mnie.
- Słucham?
Tony kiwnął głową w kierunku murku oddalonego o 10 metrów. Czy tam stoi Bruno? Czemu on tak właściwie tutaj jest?
Starałam się wtopić w tłum, gdy przechodziłam koło murku. Plan się nie powiódł. Ktoś chwycił moją dłoń i przyciągnął mnie do siebie.
- Nie poznałaś mnie?
- Wolałabym w ogóle cię nie znać.
Westchnął.
- Camila, rozumiem, że hm, nienawidzisz mnie czy coś w tym stylu? Okej. Ale chcę, żebyś mnie posłuchała. Po tym jak poszłaś, Mark stwierdził, że musical się nie odbędzie. Madeline nie jest aż tak dobrą aktorką. Nie nadaje się do głównej roli, słyszysz?
- Okej i co w takim razie?
- Może wróciłabyś na swoje miejsce?
- Zapomnij! – krzyknęłam.
- Czy ty naprawdę nie rozumiesz, że jak nie zagrasz tej durnej roli to musical się nie odbędzie?
- To niech się nie odbywa.
- Camila! Nie wmówisz mi, że nie chciałabyś, żeby Jennifer Johnson zobaczyła jak świetnie grasz. Dla mnie ten musical też jest cholernie ważny. Na scenie będą producenci muzyczni, a ja, hm, tak, chciałbym się wybić. Przestań być egoistką i po prostu zagraj w tym cholernym musicalu! - wrzasnął.
Zamyśliłam się. Jeśli ja nie zagram, to ta cała praca pójdzie na marne.
- Okej – powiedziałam po dłuższej chwili.
- Co?
- Okej. Zagram. Ale jest jeden warunek.
Spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Poza musicalem nie zbliżasz się do mnie, nie podrywasz mnie, nie przytulasz, nie całujesz, po prostu nic. Okej?
Włożył ręce do kieszeni.
- Okej – wyszeptał.
- Więc dobra. Powiedz Markowi, jeśli możesz. A ja chyba, ym, pójdę już. - odwróciłam się na pięcie i nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam.
Tony właśnie całuje się z jakąś dziewczyną. Tak szybko? To ja tutaj chcę do niego wrócić z nadzieją, że mu choć trochę na mnie jeszcze zależy, ale nie. On już ma dziewczynę, ma mnie gdzieś i ugh. Ała, to trochę boli.
- Czekaj, to twój były chłopak? - zaśmiał się Bruno. - Szybki jest.
- Och, zamknij się – uderzyłam go lekko w ramię i wróciłam do domu.
W drodze powrotnej ciągle myślałam o Tony'm. Caroline miała jak zwykle rację: gdyby mnie kochał, to by mnie wysłuchał i choć trochę się mną zainteresował. Tymczasem on już ma dziewczynę. Dziewczynę, którą pewnie też nazywa piękną, którą całuje i przytula. A jeszcze niedawno ja byłam tą najważniejszą, ja! A teraz jestem nikim?
„Miłość jest absurdalna” - słowa Caroline rozbrzmiały w moich uszach.



5 komentarzy:

  1. Uch Caroline <3 :D Matko rękoczyny!!! A to brutal no... podobają mi się takie akcje :D Sam chyba coś ten teges do naszej Cam... kolejny chce jej zawrócić w głowie :P Uch... I dobrze, że wraca do głównej roli :D Miodzio <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nic dodać, nic ująć. Gloves napisała już wszystko.
    Odcibek jak zwykle swietny <3 Juz nie moge doczekac sie kolejnego

    OdpowiedzUsuń
  3. ja tam jestem ciekawa co to będzie po musicalu :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Tony ty dupku :P Nie mogę na nast <3

    OdpowiedzUsuń