wtorek, 3 lutego 2015

11 - Peter to twój chłopak?

Następnego dnia znów przyszłam na próbę. Lucy i Sam przywitali mnie przyjaźnie, po czym usiedli koło mnie. Widziałam jak do sali wchodzi Bruno i mimo wszystko zapatrzyłam się na niego, na jego cudowną dżinsową kurtkę i jego śliczny uśmiech. Wiem, że gdyby nie fakt, że obok nas siedzi Sam, to Lucy zaczęłaby mi gadać o tym, że pasuję do Bruna.
- Okej, witam was wszystkich! Zacznijmy może od sceny głównych bohaterów. Camila? Peter? - nie mogę się przyzwyczaić do tego, że nazywają go Peter.
Bruno wstał, całując szybko policzek Madeline (to przecież mnie nie rusza) i wszedł na scenę.
- Hej, Cam. - uśmiechnął się, ale ja starałam się unikać jego wzroku, bo tak, boję się, że znów zacznę o nim ciągle myśleć i będzie źle, serio źle.
Okej, przyznaję, że Bruno jest świetnym aktorem. I najprzystojniejszym.
-
Gdybym wiedział, że znów pojawisz się moim życiu, to nie zrobiłby tych wszystkich rzeczy – Bruno zerknął w scenariusz, a potem spojrzał mi w oczy i chwycił delikatnie moją rękę.
To tylko gra aktorska, Cam. Ogarnij się.
I właśnie wtedy miała być scena, gdy się całujemy, więc okej, Bruno się zbliżył, a ja poczułam od niego te cudowne perfumy co zawsze, ale po chwili Mark nas rozdzielił, zarządzając przerwę. Bruno zszedł ze sceny i poszedł w kierunku Madeline. Przechodziłam obok nich i usłyszałam ten irytujący, piskliwy głos.
- Och, świetnie grasz, Peter. Szkoda, że wybrali tą... - odwróciłam się w ich kierunku i uniosłam jedną brew do góry. - To beztalencie. - dokończyła, patrząc mi prosto w oczy.
Po sali rozniosły się okrzyki, gwizdy i to słynne „uuuuu”, gdy coś się dzieje.
- Hm, chyba po prostu wybrali kogoś, kto choć odrobinę się do tego nadaje. Reszta wchodzi na scenę jednokrotnie, bo szkoda na nich czasu – uśmiechnęłam się sztucznie i wróciłam na miejsce koło Lucy i Sama.
- Księżnisia Madeline chyba chciała być zabawna w oczach Petera. - zaśmiała się Lucy.
Prychnęłam.
- Idę do automatu z jedzeniem, chcecie coś? - spytała mnie i Sama.
- Nie, dzięki – odpowiedzieliśmy w tym samym momencie, po czym zostaliśmy sami.
Wyciągnęłam z plecaka swoją kanapkę i zaczęłam ją jeść, czując na sobie spojrzenie Sama.
- Co? - odwróciłam się do niego z kawałkiem sałaty w buzi.
- Peter to twój chłopak? - momentalnie zakrztusiłam się połykanym jedzeniem i Sam musiał mnie poklepać.
- Nie. Co. Nie.
- Widziałem jak się całowaliście.
- Tak, bo ćwiczyliśmy rolę?
- Poza planem też?
Oh, okej, masz mnie. - To skomplikowane. Zresztą nie twoja sprawa.
Nastała chwila ciszy, a mi było głupio, że tak po chamsku się odezwałam.
- Trochę moja sprawa. Chcę wiedzieć czy można cię bezkarnie podrywać czy jesteś zajęta.
- Jestem zajęta. Ale nie przez Bru-Petera.
- Wow – zaśmiał się sarkastycznie Sam. - Myślałem, że jesteś inna.
- Co masz na myśli?
- No wiesz, że nie zdradzasz swojego chłopaka na prawo i lewo.
To nie była zdrada. Nic nie czuję do Bruna. NIC.
Chwila, czy Bruno właśnie znów całuje się z Madeline?
Nieważne. - Sam, mówiłam już, że to nie twoja sprawa.
- Jak chcesz. Pa – wstał z miejsca i poszedł, bo kurczę, w jego oczach chyba wyszłam jak totalna zdzira. Trzeba wybić sobie Bruna z głowy.

(...)
Byłam gdzieś, nie wiem gdzie, może na jakiejś łące. Dookoła było cudnie. Słyszałam czyiś śmiech, nie wiem czyj. Poczułam czyjąś rękę na moich ramionach. Wyszeptałam tylko imię 'Tony' i odwróciłam się. To nie był Tony. To nie były zielone oczy Tony'ego. To były czekoladowe oczy. Czekoladowe oczy Bruna. Jego twarz przybliżyła się do mojej i zaczęliśmy się całować tak, jak jeszcze z nikim się nie całowałam. Bruno uśmiechnął się i wyszeptał słowa: Gdybyś ty tylko wiedziała...

Otworzyłam oczy, bo to był jakiś durny sen. Ale w sumie mi się podobał. Nieistotne.
Z
ostałam dziś zaproszona do domu Tony'ego. Zapukałam do drzwi, ale nikt się nie pojawiał. Uchyliłam je więc lekko i weszłam powoli do środka. To był chyba jednak błąd.
- O niczym innym nie marzyłam, tylko się stąd wynieść! I ty, i rodzice uważaliście mnie za jakiś wybryk natury, wiesz co? To jest chore. Jesteście chorzy!!! - znajomy głos, a właściwie krzyk Caroline rozbrzmiał w moich uszach.
Potem usłyszałam jak ktoś znosi walizkę ze schodów.
- Och. Hej. - Caroline przyszła do mnie zapłakana, a ja po prostu podeszłam do niej i ją przytuliłam. - Um, wyprowadzam się. Tak ogólnie. Ja przepraszam, ale pójdę już. - wyminęła mnie.
- Camila, ym, ty długo tu...
- Nie.
- Chcesz wejść? - Tony spytał niepewnie, a ja pokiwałam głową.
- Co dokładnie jest między tobą a Caroline? - musiałam w końcu spytać.
- To nasza osobista sprawa. Okej, kochanie?
- Okej – usiadłam po turecku na jego łóżku, a on przysiadł koło mnie. - To... Co robimy?
Tony przybliżył się do mnie i pocałował.
-
Gdybyś tylko wiedziała... - zaczął i przybliżył się ponownie, ale ja się odsunęłam. Serce zabiło mi mocniej, bo to są słowa, które często mówi Bruno, są w musicalu i nawet pojawiają się w moich snach, co serio mnie przeraża.
-
Gdybym co wiedziała?
-
Jak wiele dla mnie znaczysz. I jak bardzo kocham cię całować. I całujesz najlepiej.
Chciałabym powiedzieć to samo o Tony'm, ale nie mogę, bo to by było wbrew mojemu sumieniu.
(...)

Caroline nareszcie wprowadziła się naprzeciwko mnie i mam nadzieję, że mimo jej kłótni z Tony'm nam uda się utrzymać dobry kontakt. Przyszłam do jej nowego mieszkania i pomagałam jej rozpakowywać pudła.
- Jesteś dziś jakaś zamyślona – zauważyła Caroline.
- Ja? Um, nie. Ja... Ja po prostu ostatnio miałam dziwny sen.
- O czym? - dziewczyna odłożyła pudło i usiadła na kanapie.
- O niczym takim. To nieistotne.
- Sny są serio ciekawym zjawiskiem, Cam. Nie powinnaś ich lekceważyć.
- Oh, czyli rozumiem, że wierzysz w te wszystkie znaczenia snów i tak dalej? - spytałam i położyłam niewielki karton na stole.
- Trochę tak. Ale głównie trzymam się zasady, że sny są czymś, czego bardzo pragniemy lub czego się obawiamy.
Pragniemy lub obawiamy.
-
A sny, gdzie pragniemy różnią się jakoś od snów, gdzie się obawiamy?
- Nie wiem. Chyba nie. Czemu pytasz?
- Bo... Bo sama nie wiem czy tego pragnęłam czy się bałam?
Caroline spojrzała na mnie dziwacznie.
- Może kiedyś się dowiesz – wzruszyła ramionami i sięgnęła po następne pudło ze swoimi rzeczami.
Kiedyś.

(...)

Mijały dni na próbach i ogólnie wszytko było okej, tylko, że Sam się do mnie nie odzywał.
- Co tam – przywitała mnie Lucy.
- Uh, okej.
- Coś się stało? - zapatrzyłam się na Sama, bo w sumie brakowało mi chwil, gdy mogłam z nim pogadać, a on serio jest chyba na mnie zły i uważa mnie za zdzirę. - Hm, patrzysz na Sama?
- Co? Nieprawda.
- Przestał się odzywać i zatęskniłaś? Podoba ci się? - poruszyła brwiami.
- Nie. Nieważne. To zbyt skomplikowana historia.
- Jak chcesz. Muszę poćwiczyć układ, więc kradnę ci Sama na chwilę. - wystawiła mi język, a ja zaśmiałam się.
Madeline i Bruno dogadywali się coraz lepiej, choć dziś w sumie Bruno chyba nie przyszedł. Nie widziałam go jeszcze. JESZCZE.
Poczułam ciepły dotyk na mojej skórze, a potem delikatny pocałunek na moim karku.
- Oh, hej – tak, to Bruno. Odwróciłam się do niego przodem, a on usiadł obok i objął mnie ramieniem.
- Cześć, skarbie. Próba?
- Próba czego?
- Nie wiem, najlepiej naszej ulubionej sceny.
- Chodzi ci o, eh, pocałunek?
- Wow, jesteś serio bystra – uśmiechnął się.
- Nie – serio czułam się winna przez to co robię i mam zamiar pocałować Bruna tylko już podczas wystawiania musicalu. Nie mogę być taką zdzirą. Kocham Tony'ego. Naprawdę go kocham.
- Nie mów, że nie podobało ci się ostatnim razem.
Podobało. Bardzo. - Mam chłopaka.
- Wiem, masz go ciągle, co nie zmienia faktu, że szalejesz na moim punkcie.
- Przestań, Bruno.
Chłopak chwycił moją rękę i zabrał mnie na chwilę przed budynek.
- Co robisz?
- Muszę zapalić.
- I serio musiałam iść tu z tobą?
- Tak, bo chciałbym nauczyć cię palić. - spojrzał mi w oczy i wyjął jednego papierosa, a następnie włożył go do swoich ust.
- Hm, nie dzięki?
Zaśmiał się. Bruno podpalił papierosa i wypuścił dym prosto w moją twarz.
- Po co tak właściwie palisz? To wyniszcza organizm.
Skrzywił się.
- Okej, okej, nie chcę słyszeć setny raz gadki o tym, że dostanę raka płuc.
- Ale możesz dostać.
- No i?
- Nie chcę, żebyś miał raka płuc.
Spojrzał na mnie z zaciekawieniem i uśmiechnął się.
- Dzięki za troskę. Chyba. Tak, bo to miłe z twojej strony. - nie zważając na moje słowa, palił dalej.
- Daj spokój! - wyrwałam mu papierosa i rzuciłam na ziemię.
- Dlaczego to zrobiłaś? - spojrzał na mnie, a ja serio się wystraszyłam.
- Bo, uh, nie chcę, żebyś palił?
- Martwisz się o mnie?
- Hm, tak, tak myślę.
Odetchnął głęboko.
- Nie ma po co się o mnie martwić. Jestem zwykłym kobieciarzem jak ty to niedawno ujęłaś.
I chciał już iść, ale nagle zatrzymał się, popatrzył na mnie i objął mnie w talii.
- Cam? - spojrzał mi w oczy.
- Hm?
- Myślę, że bardzo chciałbym cię pocałować.
Co.
Nie.
Camila, bądź silna.
- Tak myślisz? - spytałam cicho.
Bruno zaśmiał się i przesunął swoje dłonie na moje pośladki.
- Ja to wiem.
I zbliżył się do mnie i okej, pocałował mnie. Najpierw delikatnie, ale potem zaczął coraz namiętniej, a ja się nie opierałam, bo to było zbyt cudowne. Wyszłam na zdzirę? Tak, chyba tak, ale nie obchodzi mnie to teraz. Położyłam ręce na jego karku, a on uśmiechnął się przez pocałunek.
- Camila? - na ten głos momentalnie odsunęłam się od Bruna. Bo nie wiem skąd, ale tutaj pojawił się
on.

 
Patrzę na liczbę wyświetleń i te statystyki i hm. Czy ja was zanudzam? :/ Komentujcie! Ogólnie fajnie by było, jakby ktoś jeszcze zaczął to czytać albo jakbyście mi powiedzieli co mogę poprawić. Przypomnę - amatorka w pisaniu.
Do zobaczenia ~
PS Ogólnie przepraszam was, bo zauważyłam, że często mi się coś przestawia w tekście i gdy są te myśli pisane kursywą to idą linijkę do góry nie wiem czemu :( postaram się to zmienić!

4 komentarze:

  1. Hej. Świetny odcinek jak i ogólnie opowiadanie :D
    Nie, nie zanudzasz nas.
    Mnie bardzo wciągnęło i codziennie wchodzę żeby zobaczyć czy jest nowy odcinek.
    PS. Znam twój ból z małą ilościom komenatrzy. Wiem, że komentarze bardzo motywuja także postaram się dodawać pod każdym postem.
    Jeśli jeszcze nie zajrzałaś to zapraszam na mojego bloga. http://doyoulovemebruno.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Komentarze i wyświetlenia to nie wszytko. Wiele osób czyta, ale nie komentuje... uwierz - mówię na własnym przykładzie :D
    Warto pisać nawet dla tych paru osób :) m.in. dla mnie :D
    Ja uwielbiam Twoje opo i sprawdzam kilka razy dziennie, czy nie ma niczego nowego :D
    Ech jak ja nienawidzę i kocham urywanie akcji w TAKIM momencie :D
    Uch Sam chciałby wyrywać Cam... ech :D
    I jak Cam się o niego martwi i wgl <3

    OdpowiedzUsuń
  3. ejj no Tony ich zobaczył? Bruno dostanie po tej głupiej mordzie? Czaaad nie zanudzasz tylko daj następny,bo jakoś się zaczynam nudzić :D

    OdpowiedzUsuń
  4. O JEZUUU NIE BYŁO MNIE TYDZIEŃ A TU TAK GORĄCO!!! OMG O.O <3 Chcemy więcej!!!! P.S. Caps dla podkreślenia ekscytacji xd

    OdpowiedzUsuń