niedziela, 1 marca 2015

17 - Kim chciałabyś być dla mnie?

Na próbach robimy ostatnio coraz więcej, ponieważ zostały tylko dwa tygodnie do wystawiania naszego musicalu. Dziś w sumie Mark postanowił zrobić próbę „tematyczną”, związaną ze śpiewem. Były próby wszystkich naszych wokalistów, scen śpiewanych i takich tam. Nie musiałam więc dziś przychodzić. Ale chciałam.
Lucy śpiewała jedną piosenkę w towarzystwie Bruna, a ich głosy łączyły się w tak niezwykły sposób, że... Ugh. Uwielbiałam słuchać tego duetu.
- Hej – usłyszałam koło siebie, odrywając wzrok od dwójki na scenie.
- Och, Sam, hej.
Tak dawno go nie widziałam. W sumie też nie musiał dziś przychodzić. Ale przyszedł.
- Czemu tak długo cię nie było?
- Choroba dotyka nawet najlepszych – uśmiechnął się. - Jak wracałaś do domu, gdy mnie nie było?
- O, um, czasem po prostu Emily na mnie czekała i szłyśmy gdzieś razem. A czasem, no...
- Czasem co?
- Czasem podwoził mnie Bruno.
Sam podniósł się z miejsca i spojrzał na mulata, który właśnie występował na scenie z Lucy. Chwycił moją dłoń i wyszliśmy przed budynek.
- Że niby wsiadałaś do samochodu tego debila? Cam, zrobił ci coś? Może on ci kazał? Powinienem być tutaj... - zaczął wrzeszczeć Sam.
- Uh, Sam, ogarnij się! Nic mi nie zrobił! Bruno strasznie się zmienił!
- Kobieciarze się nie zmieniają.
- Um, najwidoczniej zmieniają.
- Camila, jesteś taką idiotką – uderzył ręką o ścianę.
- Niby dlaczego? Nawet nie wiesz, ile dla mnie zrobił w ostatnim czasie! Daj mu szansę.
- Świetnie. Okej. Tylko do mnie nie przychodź z płaczem jak ten gnojek okaże się nie być jednak taki idealny.
- Czekaj, co? Jesteś na mnie zły? - Sam zaczął iść w przeciwnym kierunku, więc chwyciłam jego rękę. - Pogadajmy.
Skrzyżował ręce na piersi i uniósł brwi.
- Zacznijmy od tego, że Tony znalazł sobie kolejną w tydzień.
- Co zrobił?
- Ashley. Chodzi do naszej szkoły i widzę ich na każdej cholernej przerwie, okej? - mówiłam sobie w duchu, że się nie rozpłaczę, ale to było zbyt trudne.
Sam objął mnie ramieniem i oboje usiedliśmy pod ścianą.
- A Bruno, on... On jest inny. Ostatnio pobił się. Dla mnie. Dla mnie, Sam.
Popatrzyłam gdzieś w dal, próbując opanować łzy i wmawiać sobie, że Tony nie powinien nic dla mnie znaczyć. Poczułam jak ręka Sama chwyta mój podbródek i obraca moją twarz w jego stronę. Chłopak otarł moje łzy swoim kciukiem.
- Będzie okej. Tony nie jest wart tych łez. A Bruno... Mimo wszystko radzę ci uważać. Myślę, że póki co nie powinnaś mu w pełni ufać i...
- Rozumiem, Sam.
Patrzyliśmy na siebie dłuższy czas, a gdy Sam zobaczył, że znów chcę się rozbeczeć, złączył nasze czoła. Czułam jego oddech. Jego usta były tak blisko moich. Chyba aż za blisko.
- Um, myślę, że powinniśmy już iść – odsunęłam się i wstałam z ziemi.
Sam po prostu poszedł za mną.
Gdy próba się skończyła, wyszłam z Samem i Lucy przed budynek.
- Słyszałam, że do kin wszedł ten super film z Jennifer Aniston. Myślę, że powinniśmy iść – stwierdziła Lucy, a sposób w jaki patrzyła wtedy na Sama był po prostu uroczy.
- O, okej. Od dawna chciałem na niego iść. Cam? - zwrócił się do mnie.
Muszę się jakoś wymigać, niech pójdą sami.
- Hm, nie wiem, bo muszę jeszcze...
- Cam! - usłyszałam głos i odwróciłam się.
- O, hej – Bruno po prostu do nas podszedł?
- Hej, Lucy, hej... - spojrzał na Sama.
- Sam – dokończył chłopak i przewrócił oczami.
- Bruno, idziesz z nami do kina? – zaczęła Lucy i byłam zdziwiona, bo ona też nie była nigdy do niego pozytywnie nastawiona.
- O. Znaczy byłoby super, ale właśnie... Um, Cam, Mark nas wołał.
- Co? No nie... Chyba musicie iść do kina sami – udawałam wielce wkurzoną, ale to, że Mark nas do siebie woła, to najlepsza wiadomość na świecie.
Widziałam tylko jak Lucy próbuje ukryć swój uśmiech.
- Więc... Idziemy?
- Że niby taka randka? - zapytał Sam, a Lucy zrobiła się czerwona.
- Nazywaj to sobie jak chcesz – zaśmiała się, ukazując szereg swoich białych zębów, po czym pożegnała się z nami. Oboje ruszyli na przystanek.
Odetchnęłam z ulgą i zaczęłam iść w kierunku studia, gdy Bruno chwycił moją dłoń i pociągnął mnie za sobą.
- Gdzie idziesz? - zapytałam, a ten wyjął kluczyk samochodu i otworzył drzwi.
- Właściwie to chciałem cię zabrać na lody.
Spojrzałam na niego dziwnie.
- Że niby taka randka?
- Nazywaj to sobie jak chcesz – naśladował Lucy, a ja zaśmiałam się.
Otworzył mi drzwi od samochodu, a ja wsiadłam do niego.
- To na jakie lody masz ochotę? - powiedział, a ja byłam pewna, że to zdanie ma podtekst seksualny.
- Jesteś zboczony.
- Słucham? - spojrzał na mnie.
- Nieważne. Jedźmy już.
Widziałam tylko jak kąciki ust Bruna idą ku górze, po czym chłopak odpalił silnik.
Usłyszałam dźwięk wiadomości i widziałam jak ekran telefonu leżącego koło radia zaświeca się.
- Um, chyba to do ciebie – podałam mu telefon i przypadkiem zdążyłam przeczytać początek wiadomości, która była od Phila.
„ Phil:
To co z tym zakładem? Masz ju...”
Bruno wziął swój telefon z mojej dłoni i widząc ten sam początek wiadomości co ja, szybko schował komórkę do kieszeni.
Gdy wysiedliśmy, Bruno stwierdził, że musi zadzwonić i przeprosił mnie na chwilę.
Ciekawe o co się założyli. W sumie z nimi nigdy nic nie wiadomo. Czuję potrzebę dowiedzenia się o co chodzi.
Podczas gdy Bruno rozmawiał, ja wyciągnęłam swój telefon, by napisać szybkiego smsa do Lucy „Miłej randki”. Uśmiechnęłam się tylko na samą myśl, że oni teraz są razem w kinie.
- Jestem, przepraszam. - Bruno schował swój telefon do kieszeni.
Weszliśmy do cukierni i zamówiłam lody z owocami i bitą śmietaną. Bruno natomiast wziął czekoladowy deser.
Jedliśmy w miłej, przyjacielskiej atmosferze. Mam już w nosie opinię innych o Brunie.
- Masz lody na twarzy – zaśmiałam się, widząc jak nieporadny jest Bruno i ubrudził się jak małe dziecko.
- Gdzie? - zmarszczył brwi.
- Wszędzie.
- Gdzie dokładnie?
Przewróciłam oczami i wzięłam do ręki chusteczkę, nachylając się nad stołem. Wytarłam buzię Bruna, a ten uśmiechnął się. Chciałam wrócić na swoje miejsce, ale on delikatnie chwycił końcówki moich włosów, uniemożliwiając mi odsunięcie się do tyłu. Patrzyliśmy na siebie chwilę, dopóki Bruno nie postanowił również ubrudzić mnie lodami, pozostawiając ślad na moim czole.
- Jesteś idiotą – uderzyłam go w ramię i sięgnęłam po chusteczkę. Bruno jednak zatrzymał moją rękę.
- Pozwól, że ja to wyczyszczę – nachylił się nad stołem, by złożyć pocałunek na moim czole, w miejscu gdzie były lody.
Słyszycie przyspieszone bicie mojego serca?
- O, um, więc, idziemy już?
Wyszczerzył się do mnie, po czym założył swoją skórzaną kurtkę.
Wyszliśmy z cukierni i szliśmy chwilę w ciszy.
Może to już koniec? Może powinnam się pożegnać i iść?
- Chcesz iść do skateparku? - zapytał znikąd.
- Co?
- Do skateparku. Phil tam jest i pomyślałem, że może... Będzie fajnie?
Pokiwałam głową.
Dlaczego Bruno ma ochotę spędzać ze mną czas? On naprawdę tak bardzo się zmienił.
- Phil! - krzyknął, gdy byliśmy już na miejscu.
Phil był w towarzystwie dwóch dziewczyn, jedną obejmował ramieniem, a z drugą właśnie rozmawiał. Chłopak zeskoczył z rampy i podszedł do nas.
- O, Cam. Fajnie, że jesteś – uśmiechnął się, po czym odwrócił się, podając nam deskorolki.
- Um, ja nie umiem jeździć – powiedziałam cicho.
- To łatwe. Łatwiejsze niż surfowanie – Phil mrugnął do mnie, a wspomnienia z wakacji momentalnie pojawiły się w mojej głowie.
Chłopacy zaczęli jeździć, a wszystkie dziewczyny w skateparku zaczęły krzyczeć i uśmiechać się do nich. Usiadłam więc na ławce obok i obserwowałam co robią.
W pewnym momencie Bruno podjechał do mnie, zatrzymując się tuż przed moim nosem.
- Chcesz spróbować? - wyciągnął do mnie rękę, żebym wstała.
- Um, sama nie wiem, wszyscy się patrzą.
Bruno zaśmiał się uroczo i wziął pod pachę moją deskorolkę.
- Chodź!
Poszłam za nim, a on położył moją deskę. Zbliżyłam się do niej i położyłam na niej jedną nogę.
- Spokojnie, przytrzymam cię – usłyszałam jego głos i momentalnie się uśmiechnęłam.
Bruno wystawił dwie swoje ręce, które chwyciłam, po czym stanęłam na desce.
W sumie to okazało się być całkiem fajne. Później nawet jeździłam już bez jego pomocy, co prawda pomału, ale jeździłam. Tymczasem Bruno z Philem znów wykonywali jakieś triki, a wszystkie dziewczyny wzdychały do nich. Jedna dziewczyna wysyłała nawet buziaki do Bruna, więc ja po prostu przewróciłam oczami. Wkurza mnie to, że Bruno musi być w oczach wszystkich taki super. Odłożyłam na chwilę deskę, by iść do sklepu i kupić sobie wodę. Zaczęłam ją pić, gdy nagle usłyszałam koło siebie znaczące chrząknięcie. Odwróciłam się, by zobaczyć kilka lasek stojących koło mnie i patrzących na mnie z pewnego rodzaju złością.
- Co? - zapytałam.
- Jesteś dziewczyną Bruna?
Zachłysnęłam się wodą.
- Um, nie.
- No tak, zapomniałam, że on raczej nie bawi się w coś takiego jak związki – zaśmiała się jedna.
Postanowiłam to zignorować.
- Więc kim jesteś, hm? Przyszedł dziś z tobą i prawie nie zwraca na nas uwagi, tak jak to zawsze robi.
- O, hm... Jestem jego... Koleżanką?
Nie zwraca na nie uwagi, kiedy jest tu ze mną? - Koleżanką do łóżka, tak?
- Co takiego?
- Myślę, że Bruno innych 'koleżanek' nie ma – dziewczyny zaśmiały się.
- Jesteście obrzydliwe – powiedziałam i szybko weszłam na deskę, by odjechać od nich jak najdalej. Poczułam jednak silne zderzenie i po chwili moje stopy ześlizgnęły się z deskorolki. Właściwie to przewróciłam się na kogoś, tak, że teraz moja głowa dotykała jego klatki piersiowej. Usłyszałam dobrze znany mi śmiech i poczułam te cudowne perfumy. Bruno. Położyłam ręce po obu jego stronach i podniosłam głowę, by zobaczyć szereg jego śnieżnobiałych zębów i czekoladowe roześmiane oczy wpatrzone we mnie. Chciałam wstać, ale on przytrzymał moje nadgarstki.
- Wszystko w porządku? - zapytał, a ja pokiwałam głową. Patrzył na mnie jeszcze przez chwilę, po czym poprawił moje włosy, zahaczając je za moje ucho. - Robi się późno. Odwiozę cię do domu.
Wsiadłam do dobrze znanego mi już auta i zamknęłam za sobą drzwi.
- Podobało ci się dziś? - padło z ust Bruna, gdy odpalił silnik.
- To była zdecydowanie najlepsza rand... Najlepsze spotkanie od dawna.
- Chciałaś powiedzieć randka? - spojrzał na mnie.
- O, um, nie. Ty nie bawisz się w takie rzeczy.
- Co?
- Twoje koleżanki same mi powiedziały – wzruszyłam ramionami, gdy akurat zatrzymaliśmy się przed moim domem.
- Co ci mówiły?
- Że twoimi jedynymi koleżankami są te do łóżka. I że nie bawisz się w dziewczyny. I...
- Gdyby tak było to niby kim ty jesteś dla mnie? - przerwał mi i poprawił swoje włosy.
No właśnie. W sumie kim ja dla niego jestem?
- Nie wiem.
Zapadła głupia cisza.
- A kim chciałabyś być?
- Hm?
- Kim chciałabyś być dla mnie?
Spojrzałam na niego. Uśmiechał się, a jego ręka powędrowała na moje udo.
- Nie jestem już tym samym durnym podrywaczem, którym byłem, Camila. - przybliżył się do mnie. - Jestem miłym, fajnym gościem, który cię lubi. I który zabrał cię dziś na randkę – Bruno przygryzł wargę, po czym zbliżył się jeszcze bardziej.
Czułam jego oddech na mojej szyi.
Okej, on będzie chciał mnie pocałować.
Okej, jesteśmy już tak blisko siebie.
Ale czy ja tego chcę?
Czy powinnam?
Kobieciarze się nie zmieniają”
„Uważaj co robisz”
„Znów namiesza ci w głowie, zobaczysz”

Słyszałam te słowa moich przyjaciół zbyt wyraźnie w mojej głowie.
- Camila!! - usłyszeliśmy gdzieś z zewnątrz. Odsunęłam się i odwróciłam, by zobaczyć, że przed domem stoi moja mama.
- Ja muszę... Muszę iść. Dzięki za podwiezienie i um... Hej. - pożegnałam się szybko i otworzyłam drzwi samochodu.
Minęłam moją mamę i weszłam do środka, do domu.
- Skarbie, przerwałam wam coś? Mówiłaś, że Bruno to twój kolega i...
- Bo to kolega, mamo. Między nami nic nie ma. Nic.

 17 rozdział! Długo mnie nie było, a to dlatego, że wyjechałam. No ale jestem z powrotem, w ten ostatni dzień ferii. Eh. Ale jutro moje urodziny, może to jakieś pocieszenie. Mam nadzieję, że odcinek się spodoba. Dziękuję tym osobom, które rzeczywiście to czytają i dziękuję za wszystkie komentarze. Kocham łas bardzo:)

2 komentarze:

  1. Uch ... Może, od początku ... kurcze już osiem minut po północy, ale Najlepszego Słonko :* Spełnienia wszystkich, najskrytszych marzeń, dużo uśmiechu, radości i żadnych przykrości :* :* :*
    Byli TAK blisko... no ale mamuśka musiała wkroczyć do akcji. jestem ciekawa niedoszłej odpowiedzi Camili :P
    Kurcze, mam takie nieodparte wrażenie, że ten zakład dotyczy Cam i tego, żeby ją zaliczyć. MODLĘ się, aby to nie było to :o
    A te dziunie spod sklepu? OLAĆ !!!
    CZEKAM !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, tak, kłam matce, kłam. Serca nie oszukasz! :D Next please! <3

    OdpowiedzUsuń